Pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Legnicy wchodzą w spór zbiorowy z pracodawcą, a jeśli to nie pomoże – niebawem przystąpią do strajku. Dziś aż 22 kierowców „zachorowało”, przez co po mieście jeździ znacznie mniej autobusów.
Zorganizowana akcja? – Skąd! Część ludzi zachorowała, inni mają kłopot ze znalezieniem opieki dla dzieci, trwa w końcu strajk nauczycieli. Pogoda nie dopisuje, co zrobić? – komentuje Leszek Buzdygan, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”.
Fala zachorowań to kolejna, choć nie firmowana przez związkowców, forma sprzeciwu pracowników MPK. Przypomnijmy, że domagają się oni podwyżki 700 zł brutto, o czym głośno mówili choćby podczas ostatniej sesji legnickich radnych. Propozycja pracodawcy to 400 zł brutto. Tymczasem kierowcy przekonują, że nie mogą na nią przystać, bo taka „podwyżka” w rzeczywistości wcale nie wpłynie na ich zarobki.
– Przez wejście w życie uchwały o darmowych przejazdach kierowcy otrzymają mniejsze prowizje ze sprzedaży biletów. Linie będą prawdopodobnie przerzedzone, spadnie więc też liczba nadgodzin, a kierowca – by zarobić w miarę godnie – musi co miesiąc wypracować ich ok. 20-30. Jeśli zostanie choć połowa z tego, ludzie stracą ok. 250 zł. Zaproponowana podwyżka to z kolei ok. 280 zł netto. Przyjmując ją, zgodzilibyśmy się na powrót do punktu wyjścia – tłumaczy Buzdygan.
Przewoźnik o fali zachorowań dowiedział się wczoraj po południu. Jak usłyszeliśmy od przedstawicieli miejskiej spółki, dziś po Legnicy jeździ mniej autobusów, jednak obsługują one wszystkie linie.
– Postaraliśmy się zminimalizować skutki tej sytuacji. Część ludzi wróciło do pracy przedwcześnie z urlopu, niektórzy pracowali dłużej, by zrealizować strategiczne kursy. Dziś zapewniamy dowóz do zakładów pracy i obsługę linii zamiejskich. Niestety, musieliśmy ograniczyć ilość kursów na poszczególnych liniach na terenie miasta – wylicza Mirosław Serafin, kierownik działu przewozów MPK w Legnicy.
Wobec impasu w negocjacjach trudno spodziewać się, że jutro czeka nas nagłe ozdrowienie kierowców. Szczególnie, że związkowcy zapowiedzieli już wejście w spór zbiorowy z pracodawcą.
– Jutro przekażemy pracodawcy pismo w tej sprawie od komisji zakładowej. To już nie są żarty i jeśli dalsze negocjacje nic nie dadzą, widmo strajku stanie się realne – podkreśla Leszek Buzdygan. – Chciałbym, aby to tego nie doszło, ale załoga jest zdeterminowana – dodaje.
Zanim strony osiągną porozumienie, w cierpliwość muszą uzbroić się także… pasażerowie.