Pierwsze przesłuchania w sprawie afery w ZUS

Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze prowadzi śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków zawodowych przez pracowników legnickiego oddziału ZUS w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inne osoby. W sprawie przesłuchano już pierwszych świadków. Zaangażowanym w proceder grozi nawet 10-letnia odsiadka.

O prawdopodobnie największej aferze w historii Zakładu Ubezpieczeń Społecznych pisaliśmy na początku sierpnia. Przypomnijmy, że kontrola przeprowadzona przez centralę wykazała poważne naruszenia. Efektem – odwołanie szefa legnickiego oddziału, choć już wtedy przedstawiciele Zakładu informowali, że ruszyło postępowanie dyscyplinarne wobec przynajmniej kilkunastu osób.

– Część naszych klientów, korzystając z pewnego rodzaju układu czy bliskich relacji z pracownikami, niejednokrotnie były to bowiem rodziny, pozwalali sobie na płacenie w krótkim okresie czasu bardzo wysokich składek, a potem przez długi czas pobierania zasiłków chorobowych. Pracownicy uwikłani w ten proceder nie do końca nadzorowali ten proces, a raczej świadomie nie weryfikowali podstaw płaconych składek, prawidłowości zwolnień lekarskich czy ich wykorzystania – tłumaczył Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

„Działalnością” urzędników z Legnicy zajęła się Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze, która wszczęła śledztwo w tej sprawie. Dziś wiadomo już, że dotyczy ono przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez pracowników w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inne osoby, za co grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.

– Postępowanie jest dopiero we wstępnej fazie. Dysponujemy zawiadomieniem złożonym przez centralę ZUS. Zwróciliśmy się także o materiały z kontroli przeprowadzonej w legnickim oddziale, ponieważ protokół z niej będzie miał istotne znaczenie dla rozwoju śledztwa – informuje Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

Jak ustaliliśmy, pierwsze osoby zamieszane w legnicką aferę zostały już przesłuchane. Prokuratorzy zaznaczają jednak, że jest zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach.

– Śledztwo będzie dotyczyło wielu osób, z różnych szczebli oddziału ZUS. Nie możemy jednak podać konkretnej liczby, ponieważ sprawa jest rozwojowa. Niewątpliwie śledztwo będzie miało charakter wielowątkowy – dodaje prokurator Czułowski.

Dodajmy, że „rodzinny interes”, który nad Kaczawą rozkręcili pracownicy oddziału ZUS, mógł przynieść korzyści w kwocie co najmniej 2 mln zł. Szczegóły sprawy jako pierwsza opublikowała „Gazeta Wyborcza”. Jej dziennikarze ustalili, że proceder miał trwać od 2011 r.

Dodaj komentarz