Jutro w południe minie termin zgłaszania kandydatów do władz KGHM. Trzeci konkurs ma pozwolić ponownie skompletować zarząd spółki, który funkcjonuje w ograniczonym składzie od czasu marcowych dymisji. Okazuje się, że odwołany wówczas Radosław Domagalski-Łabędzki jest jednak wystarczająco dobrym menedżerem, by móc nadal zarządzać państwowym mieniem.
Według nieoficjalnych informacji, jakie uzyskał „Dziennik Gazeta Prawna”, Domagalski-Łabędzki ma objąć stanowisko prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jeśli tak się wydarzy, były prezes KGHM ponownie stanie na czele dużej grupy kapitałowej, składającej się tym razem z ponad 60 spółek i zatrudniającej niemal 18 tys. osób.
Tym bardziej zasadne będzie wówczas pytanie o sens trwających od marca personalnych zawirowań w KGHM, które stawiają miedziowy holding na drugim miejscu – wśród spółek z udziałem Skarbu Państwa – pod względem liczby prezesów urzędujących od czasu wygrania wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość (Marcin Chludziński jest już piątym). Lubiński holding wyprzedza tylko gdańska Energa, gdzie przyszła pora na dziewiątego prezesa. Nieco tylko wolniej kadrowa karuzela kręci się w innych spółkach kluczowych dla polskiej gospodarki.
Przypomnijmy, obecny konkurs na wiceprezesów ds. aktywów zagranicznych i rozwoju KGHM powinien zostać rozstrzygnięty w przyszłym tygodniu. Niewykluczone jednak, że konieczna będzie kolejna rekrutacja – w poprzedniej edycji kandydaci na te dwie funkcje oficjalnie nie spełnili oczekiwań rady nadzorczej. W rzeczywistości należy przyjąć, że żaden z nich nie miał wystarczająco mocnego poparcia w PiS, by otrzymać nominację.