„Idziemy tam, gdzie nas chcą, a nie, gdzie nas kopią”

Przez trzy ostatnie lata przyciągał do złotoryjskiego Rynku tłumy mieszkańców i gości z różnych stron kraju. Nic dziwnego, bo to, co pod koniec wakacji działo się na ulicach starówki najstarszego miasta w Polsce, robiło naprawdę duże wrażenie. Oprócz znakomitego widowiska była to też cenna lekcja historii, wyraz lokalnego patriotyzmu i realne odwzorowanie wydarzeń, które miały miejsce na tych terenach ponad dwieście lat temu. Niestety Biwak Historyczny, bo nim mowa, w tym roku się nie odbędzie. I prawdopodobnie z kalendarza imprez miejskich wypadnie na dłużej…

Huk armat i karabinów, 150 rekonstruktorów przebranych w repliki XIX-wiecznych strojów – z odległości co najmniej kilku kilometrów dało się usłyszeć, że w Złotoryi tego dnia dzieją się rzeczy wielkie. I tak też było. Na miasto najechali żołnierze napoleońscy i stoczyli tu ciężkie boje z wojskami pruskimi, które ostatecznie zostały zmuszone do kapitulacji. Rozwścieczony generał  Jacques Lauriston wydał rozkaz spalenia Złotoryi… I choć to tylko inscenizacja prawdziwych wydarzeń z 1813 roku, to jednak oglądając z bliska tak efektowny i realistyczny pokaz, można było odnieść wrażenie, że uczestniczy się w nich „na żywo”. Co się więc takiego stało, że w tym roku i najpewniej kilku kolejnych latach zabraknie tej ciekawej imprezy w złotym grodzie?

Skoro nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze… A dokładnie o 22,8 tys. złotych, czyli kwotę, którą miejscowy ratusz w poprzednim roku wsparł tę inicjatywę. Taki sposób wydawania środków z kasy miejskiej nie spodobał się niektórym radnym.

Wszystko zaczęło się w ubiegłym roku podczas czerwcowej komisji kultury i oświaty. Doszło wtedy do ostrej wymiany zdań. Niektórzy radni podważali sens finansowania Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów oraz właśnie Biwaku Historycznego, uważając, że za te pieniądze można by zrobić coś bardziej pożytecznego np. podwórko. Ostatecznie przed rokiem obie imprezy udało się jeszcze zorganizować. W tym natomiast nie odbędzie się już żadna z nich. O ile w przypadku „Biegu Wulkanów” można mówić o pewnych zaniedbaniach w promocji i czymś w rodzaju wypadku przy pracy (więcej informacji TUTAJ), o tyle w Biwaku Historycznym chodzi o co innego…

 – Idziemy tam, gdzie nas chcą, a nie gdzie nas kopią. Nie zamierzamy robić niczego na siłę – mówi Cezary Skała, lokalny historyk i główny pomysłodawca imprezy. Jego zdaniem koszty organizacji tak dużej, trzydniowej imprezy są minimalne i wynikają z regulacji prawnych. – Myślę, że nie zrujnowałoby to budżetu miasta. Nikt w naszym stowarzyszeniu (Stowarzyszenie Historyczne 3. Pułku Piechoty Legionu Irlandzkiego Cudzoziemskiego – dop. red.) nie pobiera wynagrodzenia za to, co robimy. Rekonstruktorzy przyjeżdżają z zagranicy, z miejsc odległych nawet o 1200 km, biorą urlopy z pracy. Mamy im nie dać w zamian bułki z kiełbasą, kawy i herbaty, zwrotu za paliwo czy nie oddać za proch do karabinu? – pyta retorycznie. – W Złotoryi brakuje instytucji i ludzi, którzy rozumieliby czym są biwaki historyczne. Tworzenie kultury to nie produkcja śrubek. Kultura to rzecz niewymierna – dodaje Skała.

Cezary Skała potwierdził, że w tym roku Biwaku Historycznego w Złotoryi nie będzie. A czy mieszkańcy będą mieli jeszcze kiedyś okazję obejrzeć inscenizację tej jednej z najważniejszych bitew w dziejach miasta? – Tego nie wykluczamy, ale na ten moment nie ma atmosfery sprzyjającej organizacji tego typu imprez. Szkoda, tym bardziej, że w tym roku obchodzimy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości – ubolewa historyk.

O komentarz zapytaliśmy burmistrza Złotoryi Roberta Pawłowskiego. – Możliwe, że niektórym ta impreza już się „przejadła”. Niewykluczone, że po rocznej przerwie mieszkańcy znów do niej zatęsknią. Najważniejsze, że nie ma próżni. Zamiast „Biegu Wulkanów” po raz pierwszy odbył się bieg „Złota Dycha”. Zamiast biwaku historycznego postaramy się przeznaczyć więcej środków na imprezę związaną z zakończeniem wakacji – uważa szef złotoryjskiego samorządu.

  1. Biwaki historyczne to nie jakieś tam fajfy robione na koniec wakacji. To wyraz patriotyzmu i regionalizmu ściśle związany z datą wydarzenia historycznego w określonym miejscu. Dla Złotoryi jest to data 23 sierpnia 1813 r. nie mająca nic wspólnego z jakimś tam końcem wakacji.

  2. To ostatnie zdanie burmistrza świadczy dobitnie o kompletnym braku wiedzy czym są biwaki historyczne. Jest mu zupełnie obojętne, czy odbędzie się biwak historyczny, czy impreza smażenia kiełbaski. To przerażające stwierdzenia o jakiejś „pustce” świadczy o kompletnym braku wiedzy historycznej i braku chęci do jej poznania.

Dodaj komentarz