Legnica nie ma szczęścia do kosztownych akcji promocyjnych, które z założenia mają w chwytliwy sposób rozsławiać jej niezwykłe walory. W rzeczywistości, zamiast splendoru i uznania, znów pojawiają się wstydliwe pytania o kradzież zwaną plagiatem.
Siedem lat temu poszło o hasło „Legnica – z nią zawsze po drodze”. Wówczas okazało się, że łudząco podobnego sloganu używa powiat kielecki. Teraz wątpliwości o prawa autorskie dotyczą kampanii „Magiczna Legnica”, której logo niewiele różni się od tego, jakim pięć lat temu posłużył się Toruń. Według urzędniczki odpowiedzialnej za legnicką kampanię promocyjną, o plagiacie nie może być mowy.
– Nie porównujmy pracy uznanego artysty malarza Jarosława Jaśnikowskiego do dzieła grafika – apeluje Ewa Szczecińska-Zielińska, dyrektor wydziału promocji i komunikacji społecznej legnickiego magistratu.
Szefowa odpowiedzialna za wizerunek miasta przypomina, że autorem kalendarza promującego kampanię „Magiczna Legnica” jest rodzimy twórca, który w podobny sposób maluje kobiece głowy już od kilkunastu lat. Jej zdaniem problem dotyczyć może jedynie okładkowej strony, która chociażby na potrzeby zaproszeń musiała zostać pokazana także w wersji poziomej.
Według pomysłodawczyni marketingowego przedsięwzięcia, niebieskie tło nie może być zarezerwowane tylko dla jednego miasta, podobnie zresztą, jak użyte liternictwo. Podobno na zakup upragnionej czcionki miastu szkoda było pieniędzy. Chociaż – jak wynika z naszych ustaleń – byłby to wydatek rzędu około 100 euro.
Ewa Szczecińska-Zielińska zastrzega, że o dobre imię firmowanej przez siebie kampanii jest gotowa powalczyć nawet w sądzie. W związku z możliwością dochodzenia praw autorskich na drodze sądowej, odwiedziliśmy znaną legnicką kancelarię prawną, od lat specjalizującą się w rozwiązywaniu tego typu sporów. Mecenas Karol Węgliński przyznaje, że obie prace – toruńska i legnicka – są do siebie podobne, ale uważa, że ostateczną opinię w tej sprawie powinien wyrazić sąd po zapoznaniu się z ekspertyzą biegłych.
Opozycja w osobie radnego Jarosława Rabczenki, nie wnikając co do sporu o prawa autorskie, ma w tej sprawie nieco inne refleksje. Zastanawia się bowiem, jak to się dzieje, że niemal dwudziestoosobowa grupa magistrackich urzędników – odpowiedzialnych za dbanie o właściwe postrzeganie miasta – naraża siebie, a przede wszystkim legniczan na wizerunkowy szwank i oskarżenia o plagiat.
Być może sprawa ta nigdy nie ujrzałaby światła dziennego i toruńska autorka grafiki machnęłaby na wszystko ręką, gdyby nie fakt, że za kampanię „Magiczna Legnica” dolnośląskie miasto otrzymało nagrodę w dziedzinie marketingu, zwaną Kryształem PR. Wówczas czara goryczy się przelała i temat nagłośniły toruńskie media.