LUBIN/KGHM. Maszyny pod ziemią a bezpieczeństwo

szyb_sw_wyzykowskiOrganizacja robót wykonywanych przy samojezdnych maszynach górniczych oraz stosowanie odpowiednich narzędzi, m.in. podczas montażu i demontażu kół w takich pojazdach były tematem spotkania, jakie kilka dni temu odbyło się w KGHM. Uczestniczyli w nim m.in. dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego we Wrocławiu i zastępca dyrektora ds. energomechanicznych w miedziowej spółce. 

– Omówiono główne przyczyny i okoliczności wypadków, jakie miały miejsce w ostatnim okresie w podziemnych zakładach górniczych KGHM podczas robót wykonywanych przy samojezdnych maszynach górniczych, a także typowe nieprawidłowości stwierdzone podczas kontroli przeprowadzonych przez pracowników inspekcyjno-technicznych Urzędu Górniczego – informuje Jolanta Talarczyk, rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. – Przedsiębiorca przedstawił działania, które mają na celu poprawę stanu bezpieczeństwa i higieny pracy przy samojezdnych maszynach, szczególnie pod względem stosowania właściwych narzędzi i metod pracy – dodaje.

Przypomnijmy, pod koniec stycznia w ZG Polkowice-Sieroszowice wydarzył się wypadek, w którym ciężko ranny został 42-letni górnik strzałowy. Jak ustalono, trzyosobowa brygada (operator samojezdnego wozu strzałowego i dwóch górników strzałowych) po wykonaniu zadań w jednym rejonie kierowała się w inny. W pewnym momencie operator SWS zatrzymał maszynę i powiedział kolegom, że na spągu leży kabel elektryczny (zasilający wóz wiertniczy). Ci unieśli przewód i podtrzymywali go pod stropem wyrobiska. Jeden z nich stał po lewej stronie, około metra od rozdzielni przodkowej 500V, a drugi naprzeciw. Widząc uniesiony kabel operator zaczął powoli pod nim przejeżdżać. Wtedy znajdująca się na maszynie obudowa urządzenia pompującego przycisnęła prawą dłoń górnika strzałowego do stropu wyrobiska. Obrażenia były na tyle poważne, że trzeba było amputować trzy palce. Okazało się, że w miejscu wypadku wyrobisko miało wysokość 1,37 m, a całkowita wysokość wozu (razem z obudową) – 1,34 m. A to znaczy, że nie został zachowany minimalny dopuszczalny odstęp od stropu, który wynosi 0,2 m.

UR

Dodaj komentarz