Solarigrafia, czyli fotografia otworkowa – w tej dziedzinie prawdziwym specjalistą jest legniczanin Marcin Kulikowski. Jak sam mówi, poluje na Słońce. I to skutecznie. Warto dodać, że z powodzeniem w niewielkiej puszcze fotograf zamyka także… czas!
Obrazy malowane Słońcem, plasterki wycięte z czasoprzestrzeni, obserwacje niedostrzegalnego, kosmos uwięziony w puszce. Dzień, tydzień, miesiąc, kwartał, pół roku, rok – nieubłagalny upływ czasu zaklęty w papierze – słowem solarigrafia, czyli fotografia otworkowa. Co to takiego?
– Zaczerpnięta z historii dziedzina fotografii, kamera osbcura – zwykła puszka z dziurką. I to wszystko, nic więcej nie potrzeba – wyjaśnia Marcin Kulikowski (na fot. poniżej), miłośnik solarigrafii z Legnicy.
Można polemizować, bo – by to niezwykłe zdjęcie – dzieło sztuki – mogło powstać, potrzeba też talentu, chęci, wyobraźni i… odwagi, bo często usytuowanie puszki stanowić może nie lada wyzwanie. Legnicki fotograf amator swoje aparaty umieszcza często w miejscach mało dostępnych, jak chociażby na dachach budynków.- To jest polowanie na Słońce, łapiemy każdy dzień słoneczny, jeśli tylko Słońce się pokaże, to je zarejestrujemy, jeśli nie – na zdjęciu będą ciemniejsze smugi – zauważa Kulikowski.
Oszałamiające efekty przy użyciu dość prymitywnych metod zaskakują. Żeby jednak zdjęcia się udały, legnicki łowca słońca musi mieć dużo szczęścia. Często puszki ulegają zniszczeniu przez warunki atmosferyczne czy ptaki lub zwyczajnie znikają, stając się przedmiotem zainteresowania przypadkowych osób. Dlatego dobry kamuflaż to podstawa sukcesu. Z drugiej jednak strony, co podkreśla wielokrotnie fotograf amator, najciemniej jest przecież… pod latarnią.
– Z puszki zamontowanej na tablicy informacyjnej tuż przy starostwie powiatowym mam zamiar złapać pomnik, a do tego górowanie słoneczne, bo jest trochę na południe puszka skierowana – dodaje pan Marcin.
Zobaczyć niedostrzegalne – oto główny cel miłośników tej metody fotografii. Wszystko czego potrzebują, to światłoszczelny pojemnik i kawałek papieru światłoczułego. Metodę w 2000 roku zapoczątkowało dwóch Polaków – Sławek Decyk i Paweł Kula. Pierwotnie ich projekt „Solaris” miał rejestrować wędrówkę Słońca po niebie między przesileniami. Szybko jednak wyszedł poza te ramy i zyskał popularność na całym świecie. Solarigrafii, bo tak nazwali tę technikę, zaczęto używać do rejestrowania obrazów w czasie krótszym i dłuższym niż rytm wyznaczony przez podróż Ziemi po orbicie. To rejestracja procesów niepodlegających normalnej percepcji. Wzrost roślin, budowy, rozbiórki, zmiany… niedostrzegalne w codziennym pośpiechu. Kondensacja czasu do wymiaru właściwego fotografii, a jednocześnie tak różnego od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni – czytamy na stronie solarigrafia.pl.- Na jednym zdjęciu mamy przekrój całego roku słonecznego od wschodu na zachodu Słońca. Efekt jest ekstremalnie ciekawy. Możemy stwierdzić na podstawie jednego zdjęcia, kiedy były dni pochmurne, kiedy słoneczne… Taki timelaps całego roku na jednym zdjęciu – opowiada Marcin Kulikowski.
Razem z legnickim łowcą Słońca odkrywamy kolejne ukryte w miejskiej dżungli aparaty fotograficzne domowej roboty. Czasem z puszki po piwie, czasem z pudełka czy nawet z nakrętki po butelce.
Jedną z puszek pan Marcin zdejmuje w naszym towarzystwie…. Udało się, aparat umieszczony tuż przy katedrze wyczarował piękne ujęcie w kierunku placu Słowiańskiego. Żeby powstała fotografia, puszka wisiała przez siedem miesięcy. W mieście ukryte są setki kolejnych, dzięki czemu legnicki album fotografii otworkowej jest coraz obszerniejszy.