Złotoryjski szpital na równi pochyłej

Paweł Macuga, radny powiatu złotoryjskiego

W ciemnych barwach rysuje się przyszłość szpitala w Złotoryi. Lecznica od dłuższego czasu boryka się z poważnymi problemami finansowymi, a w ostatnim czasie także kadrowymi. Niedawno z powodu braku specjalistów zawieszono w niej działalność trzech oddziałów, a kolejnemu Narodowy Fundusz Zdrowia nie przedłużył kontraktu na świadczenie usług. Nadzwyczajna sesja powiatowa poświęcona sytuacji placówki na niewiele się zdała. Dyrektor szpitala oraz prezes zarządzającej nią spółki Szpital Powiatowy im. A. Wolańczyka Sp. z o.o. na większość pytań nie odpowiedzieli.

Radni powiatu złotoryjskiego chcieli się dowiedzieć, kiedy kierownictwo szpitala przywróci funkcjonowanie oddziałów neonatologicznego, pediatrycznego i położniczego, które zostały zawieszone w połowie kwietnia.

– Jesteśmy wciąż na etapie rozmów. Lekarze, z którymi rozmawiamy, nie są w stanie z dnia na dzień porzucić swojej dotychczasowej pracy. Jeden z nich mógłby podjąć u nas pracę, ale dopiero od września, a i tak nie byłby w pełni dyspozycyjny, mógłby przyjść tylko na półtorej doby w tygodniu. To oznacza, że będziemy zmuszeni „łatać” obsadę dyżurów – tłumaczyła dyrektorka Monika Rudnicka. Były to jednak tylko słowne deklaracje, gdyż żaden z potencjalnych kandydatów nie złożył jeszcze wypowiedzenia w swoim obecnym miejscu zatrudnienia.

– Czynimy cały czas starania, żeby pozyskać lekarza specjalistę, ale nie jesteśmy w stanie zmusić lekarzy do pracy u nas – zapewnił Witold Rozmarynowicz, prezes spółki Szpital Powiatowy im. A. Wolańczyka w Złotoryi.

Takie odpowiedzi nie zadowoliły radnych, którzy dopytywali, dlaczego z pracy w złotoryjskiej lecznicy zrezygnował specjalista neonatolog. – To prywatna sprawa pani doktor – ucięła Rudnicka. Zdaniem niektórych radnych rezygnacje lekarzy mają związek z fatalną atmosferą w szpitalu. – Atrakcyjne warunki pracy to nie tylko pieniądze. Rozmawiałem z pracownikami szpitala, usłyszałem, że nie chodzą z ochotą do pracy, tylko z musu. Czują złą atmosferę – komentował przewodniczący rady Łukasz Horodyski.

Dyrektor szpitala Monika Rudnicka i prezes spółki zarządzającej Witold Rozmarynowicz

– Ciężko mi się wypowiadać na temat atmosfery wśród pracowników – odpowiedział Rozmarynowicz, a na sugestię przewodniczącego rady, że warto pojechać do szpitala i samemu to sprawdzić, odparł: – Nie przypuszczam, żeby chcieli ze mną o tym rozmawiać i coś mi powiedzieć.

Przypomnijmy, że spółka zarządzająca szpitalem zawiesiła pracę trzech oddziałów na pół roku. NFZ dał jej czas na odblokowanie przyjęć do 29 kwietnia – bez rezultatu. Jest zatem spore ryzyko, że w takiej sytuacji Fundusz wypowie złotoryjskiemu szpitalowi kontrakt.

– Czy za pół roku będziemy mieli w ogóle do czego wracać? Czy będą jeszcze jacykolwiek lekarze w szpitalu? Czy jesteście w stanie prowadzić szpital, mając obcięte fundusze z NFZ za brak przyjęć na tych trzech oddziałach? – pytał starosta Wiesław Świerczyński.

Prezes Rozmarynowicz: – Liczę, że to możliwe, ale nie jestem jasnowidzem. W tej chwili to tylko gdybanie.

W końcu radni wprost zarzucili prezesowi i dyrektorce szpitala, że nie zależy im na jego dobrej kondycji i po cichu spisali już go na straty. – Proszę nie insynuować, że została podjęta taka decyzja. Szpital prosperuje, wpływy z NFZ są. Choć trudno mówić o przyszłości – odpowiedziała Rudnicka, przyznając zarazem, że nie wie, co będzie dalej z kontraktem i czy Fundusz zdecyduje się na jego wypowiedzenie.

Podczas sesji podniesiono również kwestię harmonogramu inwestycji, które zarządca szpitala zobowiązał się przeprowadzić w placówce. Radni podkreślali, że od podpisania umowy dzierżawy, czyli już od ponad trzech lat, w placówce nie przeprowadzono prawie żadnych nakładów. Chodzi tu przede wszystkim o inwestycje i remonty wskazane przez sanepid (w tym przebudowę bloku operacyjnego), których koszt wstępnie jest szacowany na ponad 7 mln zł.

Na poprzedniej kwietniowej sesji władze powiatu zażądały jak najszybszego przedstawienia szczegółowego harmonogramu inwestycji. Tymczasem dokument przygotowany przez dyrekcję szpitala był bardzo ogólny i zawierał zaledwie sześć punktów, które zmieściły się na jednej stronie.

– To kpina! Ten harmonogram to praktycznie zdania przepisane z protokołów pokontrolnych. Przestańcie nam mydlić oczy! Trzeba wziąć się do pracy i prowadzić szpital, a jak nie, to zrezygnować z dzierżawy. Ta sesja dziś to strata czasu, niczego nowego się nie dowiedzieliśmy – mówiła z oburzeniem radna Anna Melska.

Dodatkowo w harmonogramie zostały podane odległe terminy niektórych inwestycji, a na wyłonienie wykonawcy modernizacji bloku operacyjnego dyrekcja szpitala będzie potrzebowała aż pół roku. Mimo to radni zaproponowali prezesowi, by wprowadzić harmonogram aneksem do umowy dzierżawy – tak, by w razie braku jego realizacji był merytoryczny powód jej rozwiązania. – Ad hoc nie podejmę takiej decyzji – odpowiedział Rozmarynowicz.

Harmonogram obejmuje okres do 2022 r. Jego realizację władze spółki uzależniły jednak od „posiadania przez szpital ważnego kontraktu na udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w kwocie nie niższej niż w kwietniu 2019 r.”. Wiadomo jednak, że zabezpieczone dla szpitala w Złotoryi środki z NFZ nie będą spływały w określonej kontraktem wysokości, bo usług nie świadczą trzy oddziały.

– Trzy lata funkcjonujecie w Złotoryi, ale dopiero teraz harmonogram przedstawiacie, a i tak tylko z grubsza. Zbyt późno zabraliście się za planowanie inwestycji, choć wiedzieliście dużo wcześniej, że należy to zrobić – zarzucił przedstawicielom spółki starosta Świerczyński.

Podczas sesji nie zabrakło też pytań o wyniki ponownej kontroli NFZ, która została przeprowadzona w szpitalu w kwietniu. Dotyczyła ona m.in. organizacji dyżurów pielęgniarskich na oddziałach. Poprzednia, w 2018 r., wykazała brak obsady na niektórych zmianach.

Anna Melska, radna powiatu złotoryjskiego

Protokół z działań kontrolnych dotarł już do szpitala. Tak jak w przypadku pierwszej kontroli, dyrekcja placówki go odrzuciła.

– Z czym się państwo nie zgadzacie? I jakie mogą być tego konsekwencje? Bo po poprzedniej kontroli postępowanie na wniosek NFZ wszczął prokurator – przypomniał wicestarosta Rafał Miara.

– Odesłaliśmy protokół z zastrzeżeniami do NFZ. Sprawa jest w toku, więc nie chcę na razie tego komentować – odpowiedziała dyrektor Rudnicka.

Wymijające odpowiedzi na większość zadanych pytać zirytowały radnych, którzy wytknęli przedstawicielom szpitala arogancję i nazwali ich „mistrzami w kręceniu”.

– Siedząc tutaj, myślicie sobie państwo pewnie tak: „Szopkę możecie sobie uprawiać, a nam możecie nagwizdać” – stwierdził radny Paweł Macuga.

– Jestem zażenowany, że nie odpowiadacie państwo na pytania radnych. Robicie wszystko, żebyśmy żyli w niewiedzy. Pan, panie prezesie, nie jest osobą decyzyjną, bo na żadne pytanie nie potrafi pan powiedzieć wprost. Musi pan wyjść i ustalić odpowiedzi z prokurentem. Zacznijcie robić to, co do was należy, a nie nas oszukiwać. Rozumiem, że ten szpital dla was to potężny biznes, ale nie róbcie go kosztem naszych rodzin i mieszkańców powiatu – zaapelował przewodniczący Horodyski.

Wiesław Świerczyński, starosta powiatu złotoryjskiego

Pod koniec kwietnia podczas rozmów z przedstawicielami spółki zarząd powiatu ponoć sugerował dzierżawcy, żeby ten zrezygnował z dzierżawy, jeśli nie jest w stanie sobie poradzić z prowadzeniem placówki. To samo powtórzył na ostatniej sesji radny Macuga: – Mówicie dzisiaj, że się staracie się, ale wam nie wychodzi. Czy zatem bylibyście skłonni rozwiązać tę umowę, skoro sobie nie radzicie?

– Zawsze państwo mogą to zrobić – odpowiedział Witold Rozmarynowicz.

Sytuacja złotoryjskiego szpitala wydaje się więc patowa. – Tak się kończy powierzanie dużego mienia, jakim jest szpital, spółce z kapitałem w wysokości 5 tysięcy złotych. Był czas i możliwości wcześniej, żeby sprawę szpitala załatwić inaczej. Nie powinni mieszkańcy powiatu pozostawać w przeświadczeniu, że wszystko radni tej i poprzedniej kadencji robili, żeby ratować szpital, a po prostu nie wyszło. Tak nie było. Ta sytuacja dziś to skutek złego zarządzania powiatem. Starosta 20-lecia siedzi tutaj przy stole, choć doprowadził do ruiny finanse powiatu. Nie powinien mieć pan dziś mandatu – podsumował Paweł Macuga, wskazując na byłego starostę Ryszarda Raszkiewicza.

Do sprawy wrócimy.

Dodaj komentarz