Wybory za pasem, a chętnych do pracy brakuje

Jak wynika z danych Państwowej Komisji Wyborczej niespełna 100 tysięcy osób zgłosiło się jak dotąd do zasiadania w obwodowych komisjach wyborczych podczas wyborów prezydenckich. To zdecydowanie za mało. Bo, żeby wybory odbyły się prawidłowo, potrzeba ich prawie 250 tysięcy. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się w legnickiej delegaturze Krajowego Biura Wyborczego.

Dla wielu organizowanie ogólnopolskich wyborów w szczycie pandemii to czyste szaleństwo. Inni są przekonani, że właśnie z tego powodu w ogóle do nich nie dojdzie. A już na pewno nie w wyznaczonym na 10 maja terminie. Mimo że zewsząd słychać krytyczne opinie, a w Senacie procedowany jest już projekt ustawy zakładającej głosowanie korespondencyjne, to jednak wyborów głowy państwa zaplanowanych na 10 maja nikt oficjalnie nie odwołał. To zmusza komisarzy wyborczych do postępowania zgodnie z przyjętymi prawem procedurami. Problem w tym, że z wiadomych względów brakuje rąk chętnych do pracy. Termin do powoływania członków obwodowych komisji wyborczych przez pełnomocników wyborczych minął 10 kwietnia, lecz ze względu na małe zainteresowanie, przedłużono go o kilka dni, a w niektórych gminach najpóźniej do dziś. Okazuje się, że na niewiele się to zdało…

– Do pracy w komisjach w maksymalnym składzie osobowym potrzebujemy około 2300 chętnych. Jak do tej pory zgłosiło się mniej więcej 20-25 procent z tego – informuje Anna Zych, dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Legnicy.

Na pytanie, co, jeśli nie uda się uzbierać wymaganej liczby osób do pracy przy wyborach, dyrektor nie chciała odpowiadać, przy okazji odsyłając nas do komunikatu przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka. Ten wskazał wiele uchybień już na etapie zbierania podpisów przez poszczególnych kandydatów, a także wyraził wątpliwości m.in. co do uczciwości całego procesu głosowania.

Państwowa Komisja Wyborcza pragnie podkreślić, że wybory to moment, w którym suweren może się wypowiedzieć i zdecydować, w czyje ręce powierzy swoje losy. Jednak w demokratycznym państwie wybory to nie tylko głosowanie, to skomplikowany mechanizm, w którym uczestniczą zarówno wyborcy, kandydaci, jak i organy administracji publicznej organizujące proces wyborczy. Proces ten, z uwagi na swoje znaczenie i złożony kształt, musi opierać się na jasnych i jednoznacznych normach wyprowadzanych wprost z Konstytucji. Obowiązujące w państwie przepisy muszą zagwarantować, że reguły rywalizacji politycznej będą jasne i równe dla wszystkich, a wynik wyborów będzie urzeczywistniał wolę narodu. Dla realizacji tego celu prawo wyborcze musi być stabilne, w szczególności proces jego modyfikacji nie może budzić żadnych wątpliwości prawnych.

– czytamy w dokumencie, który w całości dostępny jest tutaj

Wracając do kwestii rekrutacji  do obwodowych komisji wyborczych (która tym razem odbywała się drogą elektroniczną), to problem braku chętnych jest czymś do tej pory niespotykanym. Przy poprzednich wyborach zainteresowanie było na tyle duże, że często to losowanie musiało wyłaniać, kto zasiądzie w komisji, a kto nie. Nic dziwnego, bo dla wielu możliwość dodatkowego zarobku od 350 zł (dla członków komisji) do 500 zł (dla przewodniczącego komisji) była sporą motywacją. Ale nie tym razem.

W Lubinie w pierwszym terminie do 49 obwodowych komisji wyborczych, liczących łącznie 445 miejsc, zgłosiło się zaledwie 123 chętnych. – Po raz pierwszy mamy do czynienia z taką sytuacją, żeby brakowało ludzi do prac w komisjach. Nigdy wcześniej nie było z tym problemu – zauważa Marcelina Falkiewicz, rzecznik prezydenta Lubina.

Warto zaznaczyć, że w stolicy polskiej miedzi najwięcej, bo aż 49 zgłoszeń, pochodzi od komitetu wyborczego urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy. 36 zgłoszeń przyjęto od komitetu Roberta Biedronia, a 22 – Władysława Kosiniaka-Kamysza i, co ciekawe, nie ma ani jednego zgłoszenia od komitetu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

Lubin nie jest tu odosobnionym przypadkiem. Przykładowo w Głogowie do prac w komisjach zgłosiło się 90 kandydatów, podczas gdy potrzeba ich 340, w Złotoryi 36 na 91. Z kolei w Legnicy do pracy w 49 komisjach brakuje ponad 400 osób.

Dodaj komentarz