Wszyscy zagłosujemy listownie. Za kradzież karty grożą 3 lata więzienia

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości postanowili, że w majowych wyborach prezydenta wszyscy będziemy głosować korespondencyjnie. Nowe przepisy zakładają też karę więzienia m.in. za kradzież karty do głosowania. Teraz projektem ustawy zajmie się Senat. 

Ustawa zakłada, że głosowanie ma się odbywać w godzinach 6-20. Wyborcy samodzielnie lub przez pośrednika będą musieli umieścić kopertę zwrotną w specjalnej skrzynce nadawczej, która pojawi się na terenie gminy, gdzie dany wyborca znajduje się w spisie. W kopercie oprócz karty do głosowania ma się znaleźć również podpisane oświadczenie o tajnym głosowaniu. Dokładne wymagania dotyczące tych skrzynek ustali za pomocą rozporządzenia minister aktywów państwowych. Zgodnie z uchwaloną przez izbę niższą parlamentu ustawą w stanie epidemii marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego wcześniej w postanowieniu.

Co ważne, w myśl nowych regulacji, trzy lata więzienia będą groziły za kradzież karty do głosowania lub oświadczenia o osobistym i tajnym oddaniu głosu, które również znajdzie się w pakiecie wyborczym. Tej samej karze ma też podlegać osoba, która wrzuci do skrzynki pocztowej przygotowanej do umieszczenia koperty zwrotnej przerobioną lub podrobioną kartę do głosowania lub rzeczone oświadczenie.

Głosy za takim rozwiązaniem (230) oddali wyłącznie posłowie PiS, wszyscy posłowie opozycji (prócz Krystyny Skowrońskiej) byli przeciw. Dodajmy, że we wczorajszym głosowaniu nie uczestniczył szef Porozumienia Jarosław Gowin, który kilka godzin wcześniej podał się do dymisji z funkcji wicepremiera i ministra nauki i szkolnictwa wyższego.     

O zaletach głosowania listownego mówił w piątek w radiowej Jedynce prezes PiS-u Jarosław Kaczyński, podkreślając, że wprowadzenie takiego rozwiązania wynika z troski rządzących o zdrowie Polek i Polaków.

– Przy takim sposobie przeprowadzenia wyborów nie ma najmniejszego zagrożenia dla zdrowia ludzi. To wybory całkowicie bezpieczne zarówno dla tych, którzy w nich uczestniczą, jak i dla tych, którzy przy nich pracują – przekonywał polityk. – To znacznie bardziej trudny do sfałszowania system niż ten, który jest stosowany zwykle w lokalach wyborczych, gdzie może być bardzo różnie – dodał Kaczyński.

Na pomyśle PiS-u, który staje się coraz bardziej realny suchej nitki nie pozostawiają natomiast m.in. eksperci w dziedzinie prawa. – Mamy w Konstytucji napisane, że wybory mają być powszechne, równe, tajne. W przypadku wyborów korespondencyjnych żaden z tych warunków nie jest spełniony. Ten sposób pracy nad zmianą ustawy to są kpiny. Niech każdy się kompromituje na własny rachunek – powiedziała w rozmowie w TVN24 była rzecznik praw obywatelskich Ewa Łętowska.

– To jest kuriozum, co się chce stworzyć. Nie wiem, kto te głosy będzie liczył, może ci listonosze, którzy będą je przynosić i odbierać od wyborców – mówił z kolei „Faktach po Faktach” Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej oraz sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. – Nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji, żeby prawo do głosowania korespondencyjnego było jedyną możliwością głosowania. Najważniejsze jest osobiste głosowanie, gdzie jest kontrola nad tym procesem, gdzie wyborcy przychodzą do komisji, widzą komisję, są obserwatorzy – dodał prawnik.

O projekcie negatywnie wyraził się również Władysław Frasyniuk, były polityk i działacz opozycyjny w czasach PRL: – Szczerze mówiąc nie wierzę w wybory pocztowe. Moim zdaniem ta ekipa jest niezdolna do przeprowadzenia takiej operacji organizacyjnie. Śmiech będzie na całą Europę, a możliwość podważenia takich wyborów będzie fundamentalna.

Niektórzy zwolennicy wyborów korespondencyjnych jako argument „za” wskazują, że głosowanie w takiej formie odbyło się niedawno w Bawarii.  Wspominają także, że zapis gwarantujący możliwość ich powszechnego przeprowadzenia zawarty jest w prawodawstwie innych krajów. Jednak prawnicy odpierają te zarzuty, mówiąc chociażby o nieporównywalnej liczbie wyborców oraz o tym, że wdrożenie tak radykalnych zmian w prawie wyborczym wymaga czasu . Jak zauważył  Adam Bodnar, we wspomnianej Bawarii prawo już od 1957 roku przewiduje opcję głosowania korespondencyjnego. Rzecznik Praw Obywatelskich podał także przykład Hawajów, gdzie podobne regulacje wprowadzano aż sześć lat.

Teraz ustawą zajmie się Senat, który ma na to 30 dni.

Dodaj komentarz