REGION. – Powrót do Polski podzielonej na 49 województw daje gwarancję równomiernego rozwoju kraju. Reforma wprowadzona od 1999 roku doprowadziła do rozdźwięku między małymi miastami, a dużymi ośrodkami. I ta przepaść się wciąż pogłębia – uważa Grzegorz Napieralski, były lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Polityk przyjechał do Legnicy, gdzie przekonywał o konieczności korekty mapy administracyjnej kraju.
Zdaniem Grzegorza Napieralskiego czas kampanii wyborczej, to odpowiedni moment, by porozmawiać o powrocie do dawnego podziału państwa. Pytany o koszty tego przedsięwzięcia, podaje dane, z których wynika, że w 1997 roku utrzymanie administracji w 49 województwach wynosiło 460 mln zł, podczas gdy teraz kosztuje aż 770 mln zł.
Pomysł z 49 województwami ma być głównym tematem tegorocznej kampanii wyborczej SLD. Liderzy tego ugrupowania uważają, że każde z byłych miast wojewódzkich powinno mieć nie tylko swego wojewodę, ale i marszałka. Zmieniłaby się też rola urzędów wojewódzkich, które – zdaniem lewicy – dublują się kompetencjami z urzędami marszałkowskimi. Gospodarzem regionu ma być marszałek.
SLD uważa, że większość pieniędzy lokowana jest w miastach wojewódzkich, które nie patrzą na interesy mniejszych miejscowości i rozwijają się ich kosztem. Politycy tego ugrupowania podają dolnośląski przykład, z którego wynika, że dawne województwo legnickie jest konsekwentnie pomijane przy podziale istotnych środków finansowych. – Jesteśmy na szarym końcu – ubolewa Michał Huzarski, radny sejmiku dolnośląskiego.
Politycy lewicy chcieliby, aby nowy-stary podział administracyjny zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2018 roku. Od tego czasu część urzędów centralnych, które teraz mają swe siedziby w Warszawie, zostałaby przeniesiona w głąb kraju. I tak ze względu na obecność KGHM, do Legnicy mógłby się przenieść np. urząd patentowy.
– Wśród parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego jest duże zainteresowanie naszym pomysłem. Z oczywistych względów publicznie nie chcą się do tego przyznać – przekonuje Grzegorz Napieralski.
JOM