Legnicki oddział Polskiego Związku Wędkarskiego złożył wniosek do władz powiatu o ograniczenie dostępu do kunickiego jeziora dla motorowodniaków. Wędkarze przekonują, że hałas, jaki wytwarzają motorówki i skutery jest uciążliwy dla mieszkańców, a ich obecność zagraża bezpieczeństwu pływających i prowadzi do degradacji akwenu. Żywa dyskusja na ten temat trwała dziś w siedzibie starostwa powiatowego.
Spotkanie zorganizowano na wniosek wędkarzy, którzy domagają się ograniczenia dostępu motorowodniaków do jeziora. Na poparcie swojego wniosku przedstawili kilka argumentów, jako najważniejszy wskazując ten biologiczny. – Jezioro to żywy organizm, a naszym obowiązkiem jest walczyć, by to życie trwało. Obecność motorówek o silnikach dużej mocy sprawia, że ginie tam narybek – przekonuje Iwona Harasimowicz, ichtiolog z legnickiego oddziału PZW.
– W imieniu mieszkańców chciałbym zaznaczyć, że huk tych wszystkich skuterów bardzo nam przeszkadza. Często przychodzą do mnie też wędkarze, prosząc, bym pomógł coś zrobić z tym problemem. Uporządkujmy to raz, a dobrze! – wtóruje Władysław Mielniczuk, sołtys Kunic.
Z zaproszenia władz powiatu skorzystali przedstawiciele wszystkich zainteresowanych stron: wędkarze, przedsiębiorcy działający w Kunicach, mieszkańcy, inspektor WIOŚ, a także funkcjonariusze policji czy powiatowi radni. Jak szybko się okazało, pomysł członków PZW najbardziej krytykowali… kuniczanie.
– Ze smutkiem zareagowałem na ten pomysł. Szczególnie, że w polskich akwenach jest dziś dokładnie odwrotna tendencja. Jestem przeciwny i apeluję, byśmy nie ograniczali dostępu, a logicznie uporządkowali sprawę – mówi Marian Szpak, egzaminator Polskiego Związku Motorowodnego.
– Mieszkam nad samym jeziorem i podobno problemem jest hałas, choć powinni go odczuwać nie wędkarze, którzy przyjeżdżają nad jezioro od czasu do czasu, a właśnie mieszkańcy. Tymczasem mi hałas zupełnie nie przeszkadza – dziwi się kuniczanin Maciej Mikulicz. – Spójrzmy, ile inwestycji zrealizowano wokół jeziora, ile wybudowało się tu gospodarstw, jak wzrosła ranga Kunic. I mamy nagle tego wszystkiego zakazać, bo przyszło kilku wędkarzy?! – irytował się.
Koordynatorzy dyskusji notowali wszystkie głosy „za” i „przeciw, ale szybko stało się jasne, że konieczny będzie kompromis. Pomysł ten podsunęło zresztą kilku uczestników spotkania. – Jedynym rozwiązaniem będzie wprowadzenie restrykcji, opracowanie regulaminu korzystania z jeziora i jego egzekwowanie przy pomocy policji – zaproponował jako jeden z nich Marek Kowalik z ośrodka „Posejdon”, gdzie można wypożyczać kajaki i rowery wodne. – Osoby, które wypożyczają je nie czują się na wodzie bezpiecznie przez obecność blisko pływających motorówek – podkreślił.
Dzisiejsze spotkanie było pierwszą okazją do wymiany zdań na ten temat. I z pewnością nie ostatnią. Kompromis wydaje się realny, ale jeśli celu nie uda się osiągnąć, kuniczanie, którzy skorzystali z zaproszenia władz powiatu przekonują, że bez przeprowadzenia referendum temat należy uznać za zamknięty.
Do sprawy wrócimy.