Strażnicy miejscy tłumaczą się prokuratorowi z matactwa (WIDEO)

IMG_5408
Mirosław Giedrojć

Prokurator ustala czy komendant legnickiej straży miejskiej Mirosław Giedrojć poświadczył nieprawdę w korespondencji z przedsiębiorcą, którego omyłkowo ukarano mandatem. Od półtora roku mieszkaniec Siemianowic Śląskich udowadnia swoją niewinność. Wreszcie nie wytrzymał i o matactwie mundurowych powiadomił śledczych.

Podczas rutynowego patrolu funkcjonariusze legnickiej straży miejskiej dostrzegli źle zaparkowany samochód. Sprawcy wykroczenia wystawili mandat. Problem w tym, że się pomylili i ukarali niewłaściwą osobę. – Ciężko było właścicielowi auta i innym osobom wytłumaczyć, że strażnicy błędnie zapisali numery rejestracyjne i markę pojazdu, który w tym czasie nie mógł być parkowany w Legnicy – tłumaczy prokurator.

Zbigniew Harasimiuk
Zbigniew Harasimiuk

Okazało się, że strażnicy nie mają żadnych dowodów na winę przedsiębiorcy. Ich zwierzchnik początkowo nie dostrzegał problemu aż wreszcie, kiedy zorientował się, że podwładni popełnili ewidentny błąd – odpowiedzialnością za całe zamieszanie obarczył fikcyjnego kierownika ds. postępowań. Kilka dni temu sprawa dotycząca poświadczenia nieprawdy przez komendanta trafiła na biurko samego szefa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

IMG_5344– W ciągu trzydziestu dni od wpłynięcia zawiadomienia ocenimy czy zgromadzony materiał dowodowy pozwoli na ustalenie, że dane działanie określonych funkcjonariuszy, a w szczególności komendanta, wyczerpuje znamiona przestępstwa, czy też ma charakter odpowiedzialności dyscyplinarnej – informuje prokurator okręgowy Zbigniew Hatasimiuk.

Postępowanie jest dopiero na wstępnym etapie, ale prokurator zdążył już zabezpieczyć całą dokumentację. Wezwania na przesłuchanie otrzymali strażnicy miejscy, którzy byli zaangażowani w tą sprawę, oraz ich zwierzchnik. Komendant Mirosław Giedrojć poinformował nas, że do czasu zakończenia pracy śledczych nie będzie niczego komentował.

Dodaj komentarz