Odpady kuchenne, pampersy, ziemniaki, a nawet ubrania i buty – to pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągowo- Kanalizacyjnego w Chocianowie wyciągają ze studzienek kanalizacyjnych. Takie zatory zdarzają się kilkanaście razy w miesiącu.
Śmieci zapychają gminną kanalizację, a PWK ma ręce pełne roboty. Choć, jak wiadomo, sieci te mają przyjmować z domów tylko nieczystości sanitarne, to niestety, część mieszkańców traktuje je jak składowisko odpadów. I wrzucają tam wszystko, co się da. Ze studzienek kanalizacyjnych wyławiane są ziemniaki, odzież, buty, butelki, ubrania, a nawet mopy kuchenne.
– Mieszkańcy, którzy wrzucają odpady do sieci kanalizacyjnej narażają na dodatkowe koszty nie tylko spółkę – ostrzega Paweł Najdek, prezes PWK. – W wyniku zapchania sieci kanalizacyjnej narażają siebie i swoich sąsiadów na zalanie piwnic czy łazienek, a co za tym idzie także nieprzyjemny zapach. Do takich zatorów dochodzi kilkanaście razy w miesiącu – dodaje.
Płynące z nieczystościami sanitarnymi odpady zatykają przewody kanalizacyjne i spiętrzają ścieki w kanałach, a co gorsza, śmieci nawijają się na wirniki pomp, co często kończy się awarią. To zaś oznacza duże koszty związane z wymianą urządzeń. Kto za to płaci?
– Wszyscy mieszkańcy płacący rachunki za dostarczaną wodę i odprowadzane ścieki – odpowiada prezes Najdek, i wyjaśnia: – Wszystkie koszty związane z przywracaniem do prawidłowego funkcjonowania sieci wodno-kanalizacyjnej obciążające spółkę, ujęte są w taryfach na wodę i ścieki.
PWK apeluje więc o to, by nie wrzucać do kanalizacji waty, pampersów, nawilżanych chusteczek, czy też ubrań. To samo dotyczy tłuszczy i olei, które początkowo ciepłe, pod wpływem zimnej wody tężeją i zamykają średnicę rur, a także środków chemicznych i lekarstw. Zawarte w nich substancje są szkodliwe dla pożytecznych mikroorganizmów oczyszczających ścieki w oczyszczalni.
Fot. Pixabay Ilustracyjne