W ogólnopolskich mediach głośno o sprawie Mikołaja Jerofiejewa, cudzoziemca, który przez 23 lata miał być zmuszany do niewolniczej pracy na jednej z ferm drobiu na terenie powiatu legnickiego. Mężczyzna uzyskał już status domniemanej ofiary handlu ludźmi, jego sprawą zajęła się prokuratura. Jak się okazuje, historia Rosjanina nie jest jednak wolna od nieścisłości.
Jak tłumaczą dziennikarze Polsatu News, 59-letni dziś Mikołaj Jerofiejew przyjechał do Polski pod koniec lat 80. do obsługi Armii Czerwonej. Gdy ta opuściła kraj, on został, by pracować na fermie drobiu. Jak przekonuje dziś, przez ostatnie 23 lata był niemalże niewolnikiem na jednej z ferm. Właściciele mieli przetrzymywać jego dokumenty, zmuszać do ciężkiej pracy bez wynagrodzenia, głodzić a nawet bić. Nie uciekł, bo nie widział szansy na to, że mu się uda.
Więcej w materiale wideo TV Regionalna.pl:
Mężczyzna w końcu opuścił fermę, dzięki wsparciu jej byłej pracowniczki i ludzi dobrej woli. Znalazł schronienie pod dachem małżeństwa, które wyciągnęło do niego pomocną dłoń.
Mężczyzna odpowiadał już na pytania straży granicznej, otrzymując w efekcie status domniemanej ofiary handlu ludźmi. Oznacza to, że przez najbliższe trzy miesiące będzie przebywał w Polsce legalnie.
Właściciele fermy drobiu, gdzie pracował obywatel Rosji przekonują, że wersja wydarzeń jest zupełnie inna. Początkowo poprosili o możliwość przedstawienia jej przed kamerą. Następnego dnia wycofali się, tłumacząc, że po reportażu na temat Mikołaja Jerofiejewa zarówno oni, jak i ich dzieci doświadczają we wsi szykanowania i boją się o swoje życie. Tymczasem dziennikarze Radia Wrocław dotarli do archiwalnych nagrań, na których Rosjanin pojawia się jako… mieszkaniec Raszówki, w gminie Lubin. Było to 13 lat temu, a więc w czasie, gdy miał być już więziony na fermie drobiu. Na nagraniu przekonuje, że zależy mu na uzyskaniu prawa do stałego pobytu, bo dobrze mu w Polsce.
Przed 13 laty mieszkańcy wsi tłumaczyli, że jest bardzo pomocny – to przekopie działkę, to narąbie drewna. I zabiegali o to, by pomóc jego pobyt zalegalizować. Pytany o to Mikołaj utrzymuje dziś jednak, że ostatnie 23 lata spędził na niewolniczej pracy na fermie blisko Legnicy.
Mężczyzna chce zostać w Polsce, niewykluczone, że będzie współpracował z organami ścigania, by właściciele fermy ponieśli konsekwencje. Na decyzję w tej sprawie ma blisko 100 dni. Należy mieć nadzieję, że śledztwa wyjaśnią wszelkie okoliczności historii Rosjanina. Wątpliwości co do pewnych elementów jego wersji wydarzeń nie mogą bowiem przesłonić tego co najważniejsze: jeśli rzeczywiście był zmuszany do niewolniczej pracy, osoby odpowiedzialne muszą ponieść tego konsekwencje.