– W Polsce jest mnóstwo małych księstewek, dyktaturek, tyranii, które muszą zostać zlikwidowane w interesie Polaków – tak prezes PiS Jarosław Kaczyński uzasadnia zmiany w ordynacji wyborczej, które chce wprowadzić Prawo i Sprawiedliwość.
Chodzi o wprowadzenie dwukadencyjności, która ograniczy start w wyborach samorządowcom, którzy swój urząd sprawują co najmniej osiem lat. O tym pomyśle rozmawiali dolnośląscy politycy w programie „Konfrontacje” TV Regionalnej.
– Chcemy wprowadzić transparentność i jasne zasady, zarówno jeśli chodzi o wybory samorządowe, jak i parlamentarne. Stąd na przykład propozycja przezroczystych urn i kamer internetowych w każdym lokalu czy łącznego liczenia głosów przez wszystkich członków komisji – mówi Krzysztof Kubów, PiS.
Bezpartyjni Samorządowcy od dawna mówią, że dwukadencyjność to jedna z dobrych praktyk, która powinna obowiązywać. – Jednak powinna dotyczyć nie tylko wójtów, burmistrzów i prezydentów, ale również innych naczelnych kierowników i dyrektorów urzędów administracji rządowej czy samorządowej. Jeśli mówimy o małych księstewkach, to nie wyobrażam sobie np. że konserwator zabytków może dożywotnio pełnić swoją funkcję. Poszedłbym dalej – dlaczego parlamentarzystów i senatorów nie mają obowiązywać te same zasady? – pyta Tymoteusz Myrda, radny sejmiku dolnośląskiego.
Najwięcej emocji wzbudza jednak nie sama dwukadencyjność, ale to, że prawo ma zadziałać wstecz. – Te zmiany ograniczają start w przyszłych wyborach bardzo wielu prezydentów z Platformy Obywatelskiej. Jeżeli prezes nie może demokratycznie wygrać wyborów, to zmienia prawo – uważa Piotr Borys, szef PO w powiecie lubińskim. – Prezes Kaczyński, tak jak w czasie rewolucji w Chinach, chce wymienić elity kulturowe na własne. Ograniczenie startu dla prezydentów, którzy pełnili już dwie kadencje, to zamach na samorząd – dodaje.
Zapraszamy do obejrzenia całej dyskusji: