Po kilkunastu miesiącach spółka R-Power Polska z Kłopotowa (R-Power) znów ma reprezentanta. Sąd Gospodarczy we Wrocławiu wyznaczył kuratora spółki, ale to nie oznacza, że administracyjny paraliż uniemożliwiający likwidację składowiska dobiegł końca.
Jak już informowaliśmy, rezygnacja wszystkich członków zarządu R-Power na dobre związała ręce urzędnikom gminy wiejskiej Lubin i Starostwa Powiatowego w Lubinie. Ostatni prezes spółki, Robert Sacewicz, zrezygnował z funkcji 6 lutego 2018 r. Od tamtej pory firmy nikt oficjalnie nie reprezentował, nie można było więc m.in. skutecznie doręczyć jej decyzji nakazującej likwidację składowiska. Zgodnie z przepisami w takiej sytuacji sąd powinien ustanowić kuratora przedsiębiorstwa. Oba lubińskie urzędy złożyły o to wnioski jesienią ubiegłego roku i kilkukrotnie ponaglały sąd. Wreszcie 8 maja do Urzędu Gminy w Lubinie wpłynęło pismo, w którym jako nowy kurator wskazany został radca prawny Rafał Krupiński. Wcześniej powołany kurator, Roman Cierniewski, nie zgodził się, by zakres jego obowiązków poszerzony został o sprawy związane z kłopotowskim składowiskiem.
Postanowienie sądu dotyczące R-Power uprawomocni się za kilka dni. Gmina czeka jednak jeszcze na dwie inne decyzje sądów gospodarczych we Wrocławiu i Warszawie. Dotyczą one ustanowienia kuratorów dla spółek powiązanych ze składowiskiem w Kłopotowie – Eko Reo Sp. z o. o. oraz „Konstal Polska sp. z o. o.” Sp. kom. Jedna z nich współpracowała z R-Power w ramach obrotu odpadami, druga jest teraz właścicielem terenu, na którym znajduje się składowisko. W zarządzanie nimi zaangażowany był były szef R-Power, któremu sąd zakazał sprawowania funkcji zarządczych w spółkach prawa handlowego. Urzędnicy wójta Tadeusza Kielana muszą się więc upewnić, że będą prowadzili korespondencję z osobą rzeczywiście do tego upoważnioną.
Nawet gdy wyjdą z tego proceduralnego impasu, jest mało realne, że R-Power sama usunie zwiezione do Kłopotowa odpady. Koszt tego przedsięwzięcia szacowany jest na około 8 mln zł netto i niewykluczone, że spółka nie ma dziś majątku, który pozwoliłby na pokrycie takiego wydatku. Prawdopodobnie trzeba będzie ustalić, które śmieci do kogo należą i skłonić poszczególnych właścicieli do ich odebrania. W przeciwnym razie rozwiązaniem problemu będą musiały zająć się same samorządy, w szczególności gmina wiejska Lubin, na terenie której znajduje się feralne składowisko.
Do sprawy powrócimy.