REGION. Protasiewicz odpiera zarzuty wywołania „nazi-skandalu” we Frankfurcie nad Menem

protasiewicz1Europoseł PO pod wpływem alkoholu zachowywał się agresywnie i wyzywał pracowników lotniska we Frankfurcie od nazistów – podał niemiecki „Bild”. Jacek Protasiewicz potwierdza, że na lotnisku był i że pił, jednak nie był pijany, a sytuacja wyglądała zgoła inaczej. 

„Bild” nazwał całe zajście „nazi-skandalem”. Niemiecka gazeta poinformowała, że szef dolnośląskiej PO wysiadł z samolotu pod wpływem alkoholu. Chwiał się na nogach, słaniał, bełkotał i zabrał sprzed nosa innego pasażera wózek bagażowy, po czym pobiegł w kierunku wyjścia.

Wtedy Protasiewiczem miały zainteresować się służby lotniskowe. Kiedy strażnik graniczny zażądał od europosła dokumentu, Protasiewicz stał się agresywny. Według niemieckiej gazety zaczął wyzywać funkcjonariuszy od nazistów, krzyczeć „Heil Hitler” i pytać, czy ktoś z nich był kiedyś w Auschwitz.

„Bild” cytuje również świadków zdarzenia, którzy mieli wskazać, że wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego wyglądał na bardzo pijanego. Opierał się policji, która chciała zabrać go na posterunek, więc musieli założyć mu kajdanki.

Tymczasem Jacek Protasiewicz przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń. Mówi, że do incydentu doszło, jednak miał on zupełnie inny przebieg. Nagrał on  komórką zachowanie funkcjonariuszy, zanim wytrącili mu ją z ręki i chce również udostępnienia nagrań z monitoringu lotniska.

Szef PO na Dolnym Śląsku przyznał, że na pokładzie samolotu wypił dwie, małe butelki wina, jednak nie był pijany. Europoseł powiedział, że wszystko zaczęło się od tego, że wziął wózek bagażowy od mężczyzny, który zbierał je z całego lotniska i łączył. Protasiewicza – jak przyznaje – zdenerwowało zachowanie celnika, który zażądał od niego, mimo immunitetu dyplomatycznego, dokumentów i okazania bagażu, a nastepnie miał sie zwrócić do europosła słowem „raus”.

– Zapytałem więc, czy tak się zwraca urzędnik do obywatela. Powiedziałem mu też, żeby się powstrzymał i odwiedził Auschwitz, bo tam Niemcy nadużywali słowa „raus”. I wtedy zaczęła się awantura – przyznał w TVN24 Protasiewicz.

Europoseł stwierdził, że nie tylko celnicy byli agresywni. Dziwnie zachował się także niemiecki policjant, który miał do niego powiedzieć, że nie będzie go bił, bo już bił ukraińskiego działacza społecznego Ihora Łucenkę.

Protasiewicz będzie wyjaśniał sprawę tak w Brukseli jak i w Warszawie. Grozi mu zawieszeni członkostwa w Platformie.

Dodaj komentarz