Prokuratura: „Ból i cierpienie” w palmiarni (WIDEO)

Przez brak właściwych warunków i odpowiedniej opieki zwierzętom w legnickiej palmiarni zadawano ból i cierpienie - ocenia biegła, której opinia będzie miała istotny wpływ na wyniki prokuratorskiego postępowania w tej sprawie. Jak się okazuje, w tych "dramatycznie niekorzystnych warunkach" papugi, żółwie i marmozety przebywały niemal trzy lata. I najpewniej cierpiałyby do dziś, gdyby sprawa nie ujrzała światła dziennego.

Władze miasta i jego spółki LGPK wciąż nie mają wątpliwości: palmiarnia była rajem dla egzotycznych zwierząt, z właściwymi warunkami i opieką. Tę wersję urzędnicy powtarzają do dziś niczym mantrę. Na szczęście, po interwencji radnych opozycji, sprawą zatrważającej liczby zgonów zwierząt zajęła się prokuratura. Dziś ptaki, gady i ssaki z palmiarni już nie cierpią, bo zostały z niej wywiezione. Tymczasem biegła z zakresu psychologii zwierząt właśnie przedstawiła prokuraturze pełną opinię na ten temat.

Jak wylicza biegła, już w 2018 r. weterynarz opiekujący się zwierzętami alarmował, że warunki, w jakich przebywają są nieodpowiednie. To, że informacje o tym czy – jak wynika z naszych informacji – pisma od zaniepokojonych pracowników palmiarni, pozostały bez echa zarówno w urzędzie miasta, jak i miejskiej spółce, jest niezrozumiałe. Już dziś wiadomo natomiast, że będzie stanowić podstawę do oskarżenia – nie tylko osób zarządzających obiektem, ale też wszystkich urzędników, którzy ignorując taką wiedzę, stali się współodpowiedzialni za cierpienie i późniejsze zgony zwierząt.

To niewiarygodne, ale do dziś ani prezydent Tadeusz Krzakowski, ani przedstawiciele zarządzającej palmiarnią spółki nie przeprosili mieszkańców za gehennę, jaką – świadomie czy nie – zgotowali zwierzętom. Prezes LPGK, ale i prezydent Legnicy, najwięcej uwagi w tym temacie poświęcili dotychczas na próby udowodnienia, że ustalenia sądowej biegłej są nieprawdziwe. Miała temu służyć opinia, którą zamówiła miejska spółka. Co ciekawe, najpierw tego dokumentu wyparł się Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu, a niedawno – jego współautor. Tak się przynajmniej wydawało, bo – jak tłumaczy prezes LGPK – i tym razem doszło do pomyłki. Przez zbieżność nazwisk.

Więcej w materiale wideo TVREGIONALNA.PL:

Tyle wyjaśnień prezesa LPGK. Stanowisko miasta wobec skandalicznych ustaleń dotyczących palmiarni jest bowiem niezmienne – zwierzęta żyły godnie i umierały z przyczyn naturalnych. Jak oceni sąd – okaże się niebawem. Jeszcze w tym roku prokuratura zamierza zakończyć postępowanie i przedstawić zarzuty odpowiedzialnym osobom.

Dodaj komentarz