W laboratoriach w Lubinie, Legnicy i Niedźwiedzicach wyprodukowali co najmniej 20 tys. pigułek ecstasy. Gdy do jednego z tych miejsc dotarli policjanci, szef gangu zaatakował policjanta. Padły strzały. Teraz 12-osobowa szajka stanie przed sądem.
Na trop legnickich producentów narkotyków wpadli funkcjonariusze z bydgoskiego oddziału Centralnego Biura Śledczego Policji. Odkrycie przez nich laboratorium przy ul. Kominka w Legnicy było głośną sprawą – dosłownie. Stojący na czele gangu Tomasz J. zaatakował jednego z policjantów metalową rurką. Broniący zaatakowanego kolegi funkcjonariusz postrzelił napastnika.
Razem z J. zatrzymana została wówczas także jego partnerka Kinga B. i Sebastian F.
Nadzorująca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Legnicy skierowała do sądu akt oskarżenia, w którym oprócz Tomasza J. wymienionych jest jedenaście innych osób. Okazało się, że razem z ośmioma wspólnikami J. produkował ecstasy także w laboratoriach w Lubinie i podchojnowskich Niedźwiedzicach. Potrzebne do tego substancje przemycali z Holandii. Narkotyki sprzedawali głównie na Dolnym Śląsku. Policja zatrzymała jeszcze trzy osoby, które rozprowadzały te środki także w województwie zachodniopomorskim.
W latach 2016-17 gang wyprodukował co najmniej 20 tys. tabletek ecstasy. Oprócz tego przestępcy sprzedawali również marihuanę, amfetaminę i kokainę.
– Tomasz J. odpowiada w niniejszej sprawie w warunkach recydywy. Od początku śledztwa jest tymczasowo aresztowany. Wobec innych oskarżonych stosowane są takie środki zapobiegawcze jak poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu lub zakazem jego wydania oraz dozór policji. Na poczet przyszłych kar i środków karnych zabezpieczono zostało mienie oskarżonych – informuje Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Podejrzanym grozi co najmniej trzy lata pozbawienia wolności.
Fot. archiwum