„Praca plus” z pośredniaka dobrej zmiany

Dobra zmiana dotarła już nawet do… pośredniaka! Bo takiej roboty, jak za czasów Prawa i Sprawiedliwości, w urzędzie pracy nie było ani za komuchów, ani platformersów, ani zielonych, ani czerwonych.

Nigdy dotąd na tablicy ogłoszeń nie wisiały oferty na stanowiska prezesów spółek podległych samorządowi. I nigdy dotąd żaden zarejestrowany bezrobotny takiej fuchy nie dostał. Aż do teraz. Kiedy na bruku niespodziewanie wylądował kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Legnicy. Poszedł więc on do pośredniaka, ujrzał i uwierzył we własne siły i kompetencje. I stało się, dostał pracę. „Pracę plus” z pośredniaka dobrej zmiany.

To nie żart. Jak trafił na stołek szefa legnickiej filii – pełnomocnika zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, Arkadiusz Baranowski sam z rozbrajającą szczerością opowiedział 19 września w telewizyjnym wywiadzie dla wrocławskiego ośrodka TVP3. Zapytany przez prowadzącego, jak to z tą pracą zaledwie dwa tygodnie po ogłoszeniu o starcie w wyborach było, mówi tak: „Pojawiło się trochę niedomówień, półprawd i ćwierćprawd. (…) Byłem trochę zaskoczony, no bo jeśli tracimy pracę, to zgłaszamy się do urzędu pracy. Ja zostałem zarejestrowany jako osoba bezrobotna, poszukiwałem pracy. Dowiedziałem się z ogłoszenia, że jest poszukiwany pełnomocnik zarządu w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Oceniłem, że spełniam kryteria. Złożyłem dokumenty i wystartowałem w konkursie.”

Proste, prawda? Ale to nie koniec, bo kandydat Baranowski się rozkręcił, i ciągnie dalej: (…) Mi koledzy nie znaleźli pracy, wystartowałem w konkursie, przeszedłem poszczególne etapy kwalifikacji. (…)”. Redaktor prowadzący z kamienną twarzą kontynuuje i pyta, czy można tu zbić kokosy? Arkadiusz Baranowski wali prosto z mostu, że kokosów nie ma: „(…) Mówiąc językiem byłej minister, za te pieniądze, za które pracuję, no to powinienem być idiotą albo złodziejem.”

Może mistrzostwo dyplomacji to nie jest, ale słuchaczowi od razu jakoś tak żal się robi człowieka. Pozostaje mieć nadzieję, że… wystarcza do pierwszego. Ile faktycznie jest kokosów i dlaczego tak mało, tego się nie dowiemy. Pełnomocnicy zarządów jednostek samorządu terytorialnego, w przeciwieństwie do członków tych zarządów, oświadczeń majątkowych składać nie muszą, a ich apanaże pozostają niejawne.

Ostatnie trzy z jedenastu minut rozmowy redaktor prowadzący postanowił poświęcić na program kandydata, który w skrócie sprowadza się do tego, że w Legnicy wszystko trzeba zmienić, bo wszystko jest źle. Nie wiedzieć czemu, trzy czwarte rozmowy dziennikarz przeznaczył na drugoplanowe sprawy, związane z przeszłością zawodową kandydata, którego nikt w Legnicy nie znał, a o którym teraz wiemy już to i owo.

I na koniec, wiadomość z ostatniej chwili! Informacja o dobrze płatnych posadach na ogłoszeniach w pośredniakach rozlała się po kraju. Bezrobotni (ci, co zostali) posiadacze legitymacji Prawa i Sprawiedliwości, szczelnie wypełniający listy PiS w wyborach samorządowych, szturmują pośredniaki. Jak mówią, harówka u Niemca to przeżytek, a od kuroniówki już lepsze te kilka kokosów! Nawet za cenę bycia idiotą. Albo złodziejem.

PS.
Wszystkie cytaty z Arkadiusza Baranowskiego są prawdziwe. Jeśli ktoś nie wierzy, niech sam posłucha.

https://wroclaw.tvp.pl/39101187/a-baranowski-legnica-musi-otworzyc-sie-na-mieszkancow

Dodaj komentarz