Bez rozwiązania na razie w sprawie Chinki, która porzuciła swoje nowo narodzone dziecko w polkowickim śmietniku. Zastój w sprawie jest spowodowany brakiem biegłego tłumacza, który ma odpowiednie kwalifikacje do tłumaczenia prokuratorskiej dokumentacji.
Zakończono badania psychiatryczne kobiety. Sprawa jednak stanęła w miejscu. Prokurator oczekuje bowiem na przetłumaczenie dokumentacji na język chiński i zaznajomienie podejrzanej z materiałami postępowania. Dopiero wtedy prokurator zajmie się formułowaniem aktu oskarżenia, który również będzie musiał być przetłumaczony na język chiński.
– Mamy wielkie problemy ze znalezieniem odpowiedniego tłumacza. Do jednorazowych czynności możemy korzystać z usług tłumacza doraźnego i tak sobie poradziliśmy na początku sprawy. Natomiast w sytuacji, kiedy trzeba przetłumaczyć np. opinię psychologiczną lub decyzje procesowe np. akt oskarżenia, czy pomóc pani w zaznajomieniu się z materiałem dowodowym, musimy mieć tłumacza biegłego z listy ministerstwa – mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy legnickiej Prokuratury Okręgowej. – Znaleźliśmy takiego tłumacza, niestety ta osoba ma odległe terminy i w związku z tym to postępowanie zostało wydłużone. Gdyby nie to z pewnością sprawę byśmy już dawno skończyli – dodaje.
Kobieta nadal przebywa w areszcie. Niemowlę natomiast decyzją sądu rodzinnego zostało oddane do domu dziecka. Ojcem dziecka najprawdopodobniej jest również obywatel Chin. Na początku śledztwa prokuraturze udało się ustalić, że kobieta przyjechała do Polski będąc już w pierwszych tygodniach ciąży. Nic nie wskazuje jednak na to, by dzieckiem zainteresowała się rodzina z Chin.
– Nie mamy żadnego odzewu ze strony chińskiej od kogokolwiek, kto chciałby się tym dzieckiem zainteresować, dlatego najprawdopodobniej pozostanie ono w domu dziecka lub być może zostanie adoptowane. Kwestia możliwości adopcji wyjaśni się jednak dopiero w późniejszym terminie – dodaje Łukasiewicz.
Przypomnijmy, że cudzoziemka ukrywała ciążę przez cały swój pobyt w Polsce. Urodziła około 4 rano w sklepie, w którym pracowała, następnie włożyła noworodka do pudła i zaniosła do śmietnika przy ulicy Hubala w Polkowicach. Dziecko przeleżało w boksie śmietnikowym kilka godzin owinięte tylko w kocyk, a był początek lutego. Dopiero około południa chłopca znalazł Eugeniusz Korytek, który w kontenerach szukał puszek na złom i chleba dla kur. Nagle usłyszał płacz dziecka i nie pozostał obojętny. Powiadomił policję i uratował noworodka.
DRM/FOT. ARCHIWUM