Ósmy raz pobiegną po wulkanach. Czy po raz ostatni?

Być może nawet ośmiuset zawodników stanie na starcie VIII Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów, który odbędzie się w najbliższy weekend w Złotoryi. To od kilku lat jedno z większych wydarzeń organizowanych w mieście. Tegoroczna frekwencja, choć wciąż godna pozazdroszczenia, będzie jednak nieco niższa niż w ostatnich latach. Dlaczego?

Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów stał się w ostatnich latach jedną z bardziej rozpoznawalnych imprez biegowych w Polsce. Mimo że dystans trzynastu kilometrów, jaki mają do pokonania zawodnicy, nie robi wielkiego wrażenia, to jednak górzyste tereny i trudne przeszkody na trasie sprawiają, że wielu określa go mianem ekstremalnego.

Organizatorzy z każdą kolejną edycją starali się uatrakcyjnić imprezę, dodając do niej nowe elementy. W tym roku na uczestników również czekają przeszkody, których nie było wcześniej. Jedną z nich jest na przykład „Indiana Jones”, czyli przelot na linie nad przepaścią oraz małpi gaj, gdzie będzie liczyła się przede wszystkim siła rąk, której zawodnicy użyją do pokonania określonego odcinka na kółkach.

Zabraknie natomiast triathlonu ekstremalnego wprowadzonego po raz pierwszy w ubiegłym roku. – Po pierwsze trwa obecnie remont stadionu Górnika Złotoryja, co utrudnia nam przygotowanie trasy dla rowerów. Nie mam ich którędy puścić. A po drugie, na triathlon zapisało się ledwie trzydzieści osób – tłumaczy Mirosław Kopiński, dyrektor i pomysłodawca biegu Wulkanów.

Pomimo wielkiej popularności i wcześniejszych sukcesów organizacyjnych przyszłość Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów stoi pod znakiem zapytania. Ostatnio bowiem wokół biegu zaczęło się pojawiać coraz więcej krytycznych głosów dotyczących jego finansowania. Podczas niedawnej komisji gospodarczej grupa radnych zarzuciła, że ratusz zbyt rozrzutnie dofinansowuje niektóre imprezy. Chodziło przede wszystkim właśnie o Bieg Wulkanów i organizowany w sierpniu biwak historyczny. Radni zażądali jasnego rozliczenia miejskich wydatków na obie imprezy.

– Jeśli organizator robi taki bieg, to niech ponosi koszty, a nie wszystko ceduje na urząd miejski – mówi Irena Mundyk. Wtóruje jej Agnieszka Zawiślak: – Organizatorzy tych imprez mogą pozyskać sponsorów, trochę bardziej się zaangażować. Teraz wygląda to tak, że to urząd miejski jest organizatorem.

Nikt z członków komisji nie stanął w obronie imprezy.

W ostatnich kilku latach złotoryjski magistrat wspierał bieg coraz większymi kwotami. W ubiegłym roku było to ponad 52 tys. zł. Za te pieniądze organizator miał kupić przede wszystkim koszulki z nadrukiem dla 870 dorosłych i 220 dzieci oraz medale. Ze środków miejskich opłacono też toalety, ochronę, spikera i ratowników medycznych. W tym roku miasto wesprze imprezę kwotą 35 tys. zł.

Zdaniem Mirosława Kopińskiego atmosfera wokół biegu mocno się ostatnio zepsuła, głównie za sprawą radnych. – Według mnie ta impreza ma przeogromny potencjał. Można by zorganizować bieg, w którym weźmie udział nawet dwa tysiące biegaczy. Niestety, radni poprzez pełną inwigilację patrzą tylko na koszty, nie dostrzegając korzyści. To jest podejście destrukcyjne – uważa Kopiński.

Co z „Wulkanami” w następnych latach? Wydaje się, że zaangażowanie instytucji miejskich i wysokość dofinansowania będą miały największe znaczenie. – Będę się kierował przede wszystkim logiką i rozsądkiem, na pewno nie będę robił nic na siłę – dodaje Kopiński.

Tegoroczna impreza rozpocznie się w najbliższą sobotę nad złotoryjskim zalewem. Pierwszego dnia rywalizować będą najmłodsi. Odbędą się też biegi na krótszy, siedmiokilometrowy dystans. W niedzielę wystartuje główny bieg na 13 km. Zawodnicy wybiegną z Rynku, przebiegną obok Liceum Ogólnokształcącego i stadionu w kierunku Jerzmanic-Zdroju. Tam zawrócą i pobiegną z powrotem na ul. Kolejową, aby zjechać po mokrej folii.

Szczegółowy program dostępny jest na stronie organizatora.

Dodaj komentarz