Fiaskiem zakończyły się wczorajsze rozmowy związków zawodowych działających w oświacie z minister edukacji Anną Zalewską. Szefowa resortu nie zgodziła się bowiem na zaproponowane przez pedagogów podwyżki. Na to z kolei był przygotowany zarząd główny Związku Nauczycielstwa Polskiego, który kilka godzin później podjął uchwałę o ogólnopolskim strajku. Ma on polegać na „całkowitym powstrzymaniu się od pracy”. Choć oficjalne terminy nie zostały podane, to jednak mówi się w tym kontekście o okresie matur i ważnych egzaminów szkolnych.
Burzliwy przebieg miało czwartkowe spotkanie płacowe przedstawicieli związkowych z minister edukacji Anną Zalewską. Na początku szefowa resortu wraz z członkami Solidarności opuściła salę Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” w Warszawie ze względu na… zbyt dużą liczbę związkowców. Po powrocie zaproponowała kilka rozwiązań, które ZNP określił jako „pustosłowie”. Na koniec przekazano jej paski z wynagrodzeniami nauczycieli. Ostatecznie zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami do kompromisu nie doszło.
Na zorganizowanym kilka godzin później spotkaniu zarządu głównego ZNP zdecydowano o sporze zbiorowym, który w konsekwencji ma doprowadzić do ogólnopolskiego strajku nauczycieli.
– W związku z tym, że dzisiejsze rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej nie posunęły nas w realizacji postulatów Związku Nauczycielstwa Polskiego ani o złotówkę czy o milimetr i skoro pani minister Anna Zalewska w całym tym słowotoku nie przedstawiła żadnego racjonalnego projektu poprawy sytuacji materialnej nauczycieli, Zarząd Główny po długiej, bardzo emocjonującej dyskusji, podjął uchwałę, z której wynika, że od 10 stycznia, rozpoczynamy procedurę zmierzającą do wszczęcia sporu zbiorowego – mówił prezes ZNP Sławomir Broniarz.
Ogniwa ZNP mają występować do dyrektorów placówek edukacyjnych o tysiąc złotych podwyżki do 8 lutego. Jeśli szef szkoły, albo przedszkola, postulatu nie spełni, przyjdzie czas na rozpisywanie wśród pracowników referendów, czy wezmą udział w strajku. – Żeby można było przeprowadzić strajk, który byłby legalny i który nie zagroziłby nauczycielom utratą pracy czy szykanami, musimy wejść w spór zbiorowy i przejść przez wszystkie procedury. Najpierw występujemy z żądaniami do dyrektorów o podwyżki. Dyrektorzy muszą nam odpowiedzieć na te żądania, ale wiadomo, że oni nie są w stanie ich spełnić, ponieważ jest to decyzja rządu. Po tym w dalszym ciągu będziemy prowadzić procedury zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, które, jeżeli nie przyniosą efektów, zakończą się strajkiem – tłumaczy mówi Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP.
Choć oficjalnie nikt nie potwierdza formy protestu, to jednak najbardziej prawdopodobnym jest całkowite powstrzymanie się od pracy przez nauczycieli, szczególnie podczas matur lub innych ważnych egzaminów. – Aby nasze działania były odczuwalne to musi dojść do takiej sytuacji, że ktoś zwróci uwagę na naszą sytuację, bo po prostu jesteśmy lekceważeni. Na pewno dzieciom się krzywda nie stanie. Jeżeli pielęgniarki mogą odejść od łóżek pacjentów czy policjanci nie przejmują się bezpieczeństwem na drogach, walcząc o swoje, to dlaczego nie nauczyciele? Dlaczego my mamy zawsze być poszkodowani, dlaczego my mamy chodzić w podartych rajstopach, dlaczego my mamy nie pójść czasem do kina czy do lekarza? – zauważa działaczka związkowa.
Twierdzi też, że na terenie powiatu lubińskiego jest duże zainteresowanie strajkiem ze strony nauczycieli: – Dzwonią i dopytują co dalej, co będziemy robić. Mam nadzieje, że to się przełoży na okres dłuższy przez ten czas, gdy będziemy negocjować z dyrektorami.
Jak poinformował Broniarz, harmonogram, termin i datę protestu pozostawia do wiadomości Związkowi Nauczycielstwa Polskiego. Szef związku podkreślił też, że data strajku tak długo, jak będzie to możliwe, będzie utrzymywana w tajemnicy. Jego zdaniem „już dziś organy samorządowe, kuratorzy oświaty podejmują różnego rodzaju działania, które mają wystraszyć nauczycieli, żeby rezygnowali z podejmowania takich dramatycznych działań”.
Do słów prezesa odniosła się sama minister Anna Zalewska, która stwierdziła, że jest „zaskoczona taką jednoznacznością pana prezesa Broniarza”, ponieważ strony umówiły się na dalsze rozmowy. Szefowa resortu przypomniała też, że zgodnie z ustaleniami związki zawodowe mają czas do środy, by ustosunkować się do jej propozycji. Kolejne spotkanie MEN ze związkowcami zaplanowano na 22 stycznia.
Warto zauważyć, że w wielu polskich miejscowościach nauczyciele już teraz masowo idą na zwolnienia lekarskie. W naszym regionie ten problem jednak nie występuje. Rzecznik Urzędu Miejskiego w Lubinie Jacek Mamiński twierdzi, że liczba nauczycieli przebywających obecnie na L4 nie odbiega znacząco od tej z lat poprzednich w tym samym okresie.