Cztery lata więzienia – takiej kary domaga się prokurator dla Pawła K., oskarżonego o umyślne pobicie swojej bratanicy metalowym prętem. Obrona przytacza argumenty przemawiające za uniewinnieniem mężczyzny. W toczącym się od kwietnia procesie wygłoszone zostały mowy końcowe. Wyrok poznamy już wkrótce.
Przed sądem zeznał już ostatni ze świadków – jeden z trzech biegłych lekarzy, którzy wydali opinię na temat stanu zdrowia oskarżonego. On także podtrzymał swoją wcześniejszą ocenę stwierdzającą lekkie upośledzenie umysłowe oskarżonego, na podłożu którego powtarzający i nasilający się stres może powodować impulsywne reakcje, niewspółmierne do danej sytuacji. Zdaniem biegłych Paweł K. ma też trudności z przewidzeniem możliwych dalszych skutków swoich działań.
W wygłoszonej mowie końcowej oskarżyciel przytoczył zeznania matki dziewczynki, Anny S. i konkubenta Krzysztofa K., brata oskarżonego. To w trakcie bójki braci trzymiesięczna Nikola została ciężko ranna.
– Zeznania tych świadków są zgodne przede wszystkim w zakresie sposobu zadania urazu. Jak wskazują, oskarżony nie uczynił tego z biegu. Zatrzymał się, wziął rozmach i zadał cios. Wskazuję tu, iż działał z zamiarem spowodowania określonych obrażeń – twierdzi prokurator Sebastian Kluczyński. – Działał z takim zamiarem niezależnie od tego, czy byłaby to małoletnia pokrzywdzona, Anna S. czy też jego brat Krzysztof. Kara, o którą wnoszę, to kara surowa, ale tylko taka będzie adekwatna do stopnia szkodliwości popełnionego czynu.
W jego opinii zebrany materiał dowodowy, w tym zeznania świadków, opinie biegłych, okoliczności zdarzenia, sposób życia oskarżonego oraz stopień szkodliwości zarzucanego mu czynu są wystarczające, by uznać Pawła K. winnym spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziewczynki i skazać go na karę czterech lat więzienia. Dodatkowo prokurator zażądał zapłaty przez oskarżonego nawiązki w kwocie 10 tys. zł dla Nikoli S. i tysiąca złotych dla jej matki.
Obrońca Pawła K. Piotr Latos nie zgodził się z tymi tezami, wskazując na rozbieżności między kolejnymi zeznaniami Anny S. i zarzucając prokuratorowi wybiórcze potraktowanie zeznań świadków. Przywołał też argument w postaci wykonywanej przez Pawła K. pracy.
– Pracuje w zakładzie opiekuńczo-pielęgnacyjnym jako sanitariusz. W tej chwili jako wolontariusz, bo nie ma tam dla niego etatu – mówi adwokat. – Do sądu trafiły listy pacjentów tego oddziału. To osoby, które są mu wdzięczne za codzienną troskę i opiekę. Czy ktoś, kto od półtora roku tak ciężko codziennie pracuje na tym oddziale, byłby w stanie wyrządzić komukolwiek krzywdę, niesprowokowany żadnym działaniem? Nie do przyjęcia jest teza, że on poszedł tam, by wyładować swoją frustrację na maleńkim dziecku i jego matce.
W mowie końcowej obrońca przytoczył też opinie biegłych wskazujące na brak sprawności intelektualnej oskarżonego, na koniec wnosząc o jego uniewinnienie. O to samo poprosił sąd na koniec sam Paweł K., który podkreślił, że nie miał zamiaru skrzywdzić dziewczynki i wypadek był nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności.
Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 16 listopada.