Pierwsza była koza „Lubinka”, potem dwanaście prosiaków świni maskowej, źrebak, osioł, kozy, owce i niezliczona liczba różnych gatunków ptaków – klimat w Parku Wrocławskim zdecydowanie sprzyja umieszczonym tam zwierzętom. Centrum Edukacji Przyrodniczej to także między innymi miliony odwiedzających oraz setki zajęć przyrodniczych dla dzieci. Po roku funkcjonowania lubiński CEP podsumowuje działalność, jak i prezentuje plany na kolejne miesiące funkcjonowania.
Dokładnie 1 czerwca 2014 władze miasta wspólnie z dziećmi z lubińskich szkół otworzyli podwoje Parku Wrocławskiego w Lubinie. Centrum Edukacji Przyrodniczej z miniranczem, fontannami, ptaszarnią i dinoparkiem od początku przyciągało całe rodziny, nie tylko z Lubina. Po upływie roku przyszedł czas na pierwsze podsumowania.
– Kończymy ten rok tym, że nie możemy wejść do budynku edukacyjnego, bo tam cały czas prowadzone są zajęcia. Jest tak duże zainteresowanie, że mamy je rozplanowane z dwumiesięcznym wyprzedzeniem – mówi Marek Zawadka, dyrektor CEP-u w Lubinie.
Zamontowanie elektrycznych pastuchów, ze względu na ataki kun na ptactwo w wolierach, wycinka topól, które zagrażają bezpieczeństwu odwiedzający park czy dosadzanie roślin – to kilka zadań, które w ciągu pierwszego roku podjęto w Parku Wrocławskim, ale to nie koniec. Ze względu na to, że lubiński klimat sprzyja płodności zwierząt, Centrum Edukacji Przyrodniczej rozbudowuje wybieg wokół minirancza.
– Zaczyna być tłoczno i dosyć niefajnie w tych klatkach, a za chwilę to wszystko podrośnie – mówi dyrektor Zawadka. – Musimy też zrobić coś z klatkami dla królików. Te, które mamy są tandetne i nieszczęsne i nie przystają do poziomu naszego parku. Chcemy też stworzyć wybieg dla królików. Miejsce już mamy. Znajdą się tam też inne zwierzęta domowe. Mamy kilka pomysłów, by to wszystko – mówiąc kolokwialnie – „dopicować” – dodaje.
Dyrektor CEP-u zapewnił, że plany dotyczące przyszłości parku są rozpisane już na najbliższe trzy lata i na pewno będzie się wiele działo.
Zobacz także:
