LUBIN. Kamil, co ma dwie mamy

Nieraz stał na granicy życia i śmierci. Nieraz lekarze załamywali ręce i przestawali wierzyć, że może się udać. Ale Kamil z Lubina pokazał, że hart ducha, ogromna siła woli i wsparcie rodziny i bliskich potrafią zdziałać cuda.

Kamil zachorował, gdy miał 15 lat. Ostra białaczka zaatakowała niespodziewanie i z zaskoczenia. Bo przecież Kamil był zdrowym, wysportowanym nastolatkiem. Był kapitanem drużyny piłkarskiej Żurawia To My. Już jako kilkuletni chłopiec, kopał piłkę na boisku. Zawsze był bardzo aktywny, dlatego zarówno najbliższej rodzinie, jak i samemu nastolatkowi tak trudno było się pogodzić z diagnozą postawioną przez lekarzy.

– Wszyscy byliśmy przekonani, że syn pokona chorobę, ale nie zmienia to faktu, że nie byliśmy przygotowani na tak trudne i pełne ostrych zakrętów leczenie – opowiada Beata Lemańska, mama Kamila.

Białaczka okazała się niezwykle oporna na leczenie i zaatakowała organizm Kamila z pełną zajadłością. Kamil aż cztery razy przeszedł przeszczep szpiku. Jego rodzina była cały czas przy nim – trzeci przeszczep był możliwy dzięki temu, że komórki macierzyste zostały pobrane od jego brata. Kamil musiał też przejść eksperymentalną terapię, którą wywalczyła dla niego Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”. Kiedy po jej zastosowaniu wystąpiły wszelkie możliwe skutki uboczne, życie Kamila mogła uratować tylko masa granulocytarna. Do oddania krwi zgłosiła się jedna z pracownic fundacji. Niestety, w ostatniej chwili okazało się, że ze względu na niedawne leczenie kanałowe zęba, nie może jej oddać. Dawca potrzebny był natychmiast.

– Szefowa fundacji – Agnieszka Aleksandrowicz nie wahała się ani chwili. Kiedy tylko dowiedziała się, że ma tę samą grupę, co Kamil, to zaraz wstała od biurka i poszła oddać krew. Kamil stał na granicy śmierci. Ale na szczęście wszystko się powiodło – opowiada wzruszona pani Beata.

Beata Lemańska nie ma wątpliwości, że dzięki Fundacji „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”, jej syn żyje i powoli wraca do pełnej sprawności. Małymi kroczkami, dzień po dniu są coraz dalej od wspomnień o trudnym czasie choroby. Teraz Kamil nieustannie się rehabilituje i każdego dnia walczy o powrót do pełni sił i zdrowia.

Beata Lemańska opowiada, że dla niej i dla jej syna, który po wyczerpującej walce, w końcu pokonał białaczkę, fundacja to nie tylko organizacja, która pomaga w opłaceniu bardzo drogiego leczenia czy rehabilitacji.

– Dla nas to prawdziwa rodzina – ludzie, na których można liczyć w każdym, nawet najbardziej dramatycznym momencie – twierdzi mama Kamila. – Gdy szefowa fundacji mówi o synu „nasz Kamil”, to ja wiem, że on też jest trochę jej. I ona jest jego drugą mamą.

To wszystko byłoby niemożliwe, gdyby nie pomoc i wsparcie darczyńców, którzy każdego roku, rozliczając się z podatku decydują się na przekazanie fundacji 1% podatku. Może się wydawać, że kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych niewiele zmieni, ale dla chorych maluchów to naprawdę ogromne wsparcie.

Dlatego warto poświęcić chwilkę, aby wypełnić dodatkowe rubryki w zeznaniu podatkowym: wpisać KRS 86 210 i skorzystać z przywileju decydowania, na co przeznaczone zostaną podatki.

A łatwy program, który pomoże wypełnić PIT można znaleźć na stronie: http://1procent.naratunek.org/program-pit/

FNDZN

Dodaj komentarz