LUBIN. Był pożar, będzie śledztwo

IMG_3236Prokuratura zajmie się sprawą pożaru składowiska w Kłopotowie. Pracują nad nią także policja i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Na miejscu wciąż są strażacy i ciężki sprzęt. Akcja po czterech dniach wreszcie dobiega końca. Pozostaje jednak problem mieszkańców i chemicznej spalarni opon, która miała tam powstać.

– Prokurator zapoznaje się z materiałami, które zostały zgromadzone przez policję. Badamy sprawę pod kątem spowodowania zdarzenia, które zagrażało życiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów – mówi Romuald Brzeziński z Prokuratury Rejonowej w Lubinie.

Całą sprawą zajął się także WIOŚ. Sprawdza czy składowanie odpadów było przeprowadzane w prawidłowy sposób i czy firma R-Power nie naruszała przepisów ochrony środowiska. Co do tego poważne wątpliwości maja mieszkańcy Kłopotowa, gdzie znajduje się składowisko.

– Wszystkie oleje, które wypływają z tych odpadów, nie są nigdzie odprowadzane i dostają się do wód gruntowych – mówi Patryk Jarkowiec, radny gminy Lubin, mieszkaniec Kłopotowa. – To dzikie wysypisko nic innego – dodaje.

Mieszkańcy zarzucają firmie, że odpady nie są wywożone i hałdy śmieci są coraz większe. Dyrektor firmy R-Power odpiera zarzuty.

– Jesteśmy takim punktem, gdzie gromadzimy te opony i gdy mamy ich odpowiednią ilość, by zapełnić samochód transportowy, wtedy przewozimy je do zakładów, w których są przetwarzane – tłumaczy Robert Sacewicz, dyrektor generalny R-Power.

Firma chciała budować tam chemiczną spalarnię odpadów, która działa na zasadzie pirolizy. Nie dostali jednak pozwolenia z Gminy Wiejskiej Lubin.

– Chodziło o zezwolenie na używanie urządzeń do pirolizy, czyli chemicznego przetwarzania odpadów. W trakcie analizy dokumentów okazało się, że niezbędna jest decyzja oceny oddziaływania na środowisko. Wystąpiliśmy więc o uzupełnienie dokumentacji przez R-Power. Ta była niezgodna z obowiązującym prawem. Wnioskodawca jednak nie uzupełnił dokumentów, dlatego nie wydaliśmy zezwolenia – tłumaczy Tadeusz Kielan, wójt gminy Lubin.

Przypomnijmy, że do pożaru na składowisku dochodziło trzykrotnie. Dwukrotnie w tym roku. Za każdym razem strażacy walczyli z ogniem co najmniej przez kilkadziesiąt godzin, a ludzie wdychali toksyczny dym. Dlatego też mieszkańcy będą się starać o odpowiednie zabezpieczenie składowiska lub jego likwidację.

MRz

Zobacz także:

Dodaj komentarz