Przez cztery miesiące legniczanie uprawiali poletko konopi indyjskich. Plantację stworzyli w lesie pomiędzy Raszówką, Miłoradzicami i Buczynką, oddzielając ją od postronnych bambusowym parawanem. Teraz, pod zarzutem zbrodni, zasiądą na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Legnicy.
Oskarżeni to: 33-letni Marek F., 31-letni Damian S. i 29-letni Damian Ch. Wszyscy są kawalerami, z czego dwaj pierwsi, to bezrobotni bez stałego źródła dochodu. Być może brak pracy był głównym powodem, dla którego jeden z nich przywiózł z Holandii nasiona nielegalnej w Polsce rośliny i tak, rok temu, powstała ich plantacja.
Jak ustaliło śledztwo Prokuratury Rejonowej w Lubinie, oskarżeni wyprodukowali w sumie 1, 4 kg marihuany – co daje 13.850 tzw. działek. Natomiast z gotowych do przetworzenia roślin mogli uzyskać 4,6 kg narkotyku, czyli ponad 46 tysięcy porcji handlowych.
Z prokuratorskiego aktu oskarżenia wynika, że mężczyźni z dużą troską dbali o rośliny. – Do produkcji używali profesjonalnego sprzętu w postaci: lamp, baterii, rękawic ochronnych, noży, maczety, preparatów przeciw insektom i nawozów – wylicza Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Pod koniec sierpnia plantację namierzyli policjanci. Na miejscu urządzili zasadzkę i wkrótce zatrzymali wszystkich podejrzanych. Za bambusowym ogrodzeniem, jak i w samochodzie jednego z plantatorów, znaleźli 22 rośliny o wysokości 2,10 m, 29 kopczyków po ściętych roślinach, narkotykowy susz oraz żywicę konopi, czyli haszysz.
Wśród licznych zarzutów, cała trójka usłyszała również i taki, który w polskim prawie jest zbrodnią, a dotyczy przygotowania narkotyku do wprowadzenia na rynek. – Przestępstwo to zagrożone jest najsurowiej, bo obowiązkową karą grzywny oraz karą pozbawienia wolności w wymiarze od trzech do piętnastu lat. Grzywna może być orzeczona w wymiarze od 100 zł do 1.080.000 zł. Sąd może też orzec nawiązkę na cele zapobiegania i zwalczania narkomanii w kwocie do 50.000 zł – informuje rzecznik prokuratury.
Wszyscy oskarżeni częściowo przyznali się do winy. Wyjaśnili, że wspólnie założyli plantację i razem ją pielęgnowali. Bronią się natomiast, że marihuanę uprawiali na własny użytek, a nie na sprzedaż.
JOM