– Rozwalę wam głowy siekierą, jeśli do południa nie znajdziecie dla mnie zatrudnienia – taką groźbę usłyszały wczoraj pracownice Powiatowego Urzędu Pracy w Legnicy. Na szczęście policja bardzo szybko ujęła wyposażonego w młotek szantażystę.
W środę rano szaleniec pojawił się w dwóch placówkach pośredniaka. Najpierw w oddziale mieszczącym się w starostwie, a następnie w głównej siedzibie przy ul. Andersa. Pracownice, które usłyszały groźby, natychmiast zaalarmowały policję.
Jak informuje Anna Farmas-Czerwińska, szantażystę zatrzymano przed południem w okolicach urzędu. Miał przy sobie młotek, bo – jak tłumaczył policjantom – nie mógł znaleźć siekiery. Nazajutrz stwierdził, że chciał jedynie postraszyć urzędniczki i miał to być to żart.
Szantażysta to 41-letni legniczanin, który dotąd nie był karany. Usłyszał już zarzut wpływania groźbą i przemocą na pracę urzędników, za co grozi mu kara do trzech lat więzienia. Policjanci zamierzają wystąpić z wnioskiem o jego areszt.
Mężczyzna zjawił się w urzędzie bez zapowiedzi. Na ten dzień nie miał wyznaczonej wizyty. Był znany ze swych dziwnych zachowań, stąd od pewnego czasu nie przyjmowano go w gabinecie, tylko w ogólnodostępnej sali obsługi klienta.
– Jest nam dobrze znany, ponieważ od kilu już lat jest osobą bezrobotną – przyznaje Otylia Tułacz-Kostrzycka, kierownik Centrum Aktywizacji Zawodowej. Pomimo że ataki na urzędników zdarzają się coraz częściej, nikt nie dba o ich ochronę. W siedzibie urzędu pracy nie ma nawet stróża. Pracownicy, wśród których są głownie kobiety, w sytuacjach zagrożenia skazani są wyłącznie na siebie.
Jedyne, co gwarantuje im pracodawca, to liczne kursy i szkolenia, w tym z udziałem psychologów, prawników i specjalistów od samoobrony.
Kierownictwo legnickiego pośredniaka przyznaje, że jego załoga ma coraz częściej do czynienia z nadpobudliwymi petentami, co z kolei przekłada się na frustracje urzędników. Nieoficjalnie wiadomo, że kobiety, którym wczoraj grożono, nie pojawiły się dziś w pracy. Przebywają na zwolnieniach lekarskich.