Zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym usłyszał kierowca szwedzkiego autobusu. Obcokrajowiec przyznał się do winy. Mówi, że bardzo żałuję togo, co się stało.
Według ustaleń Prokuratury Rejonowej w Legnicy, 53-letniego Tommyego A. oślepiło mocne słońce, dlatego postanowił włączyć automatyczne żaluzje. Opuścił je jednak za nisko, co spowodowało, że jadąc pasem awaryjnym nie zauważył znaku informującego o jego zakończeniu. Dlatego uderzył w tablicę ostrzegawczą, co doprowadziło do pęknięcia przedniej szyby autokaru na drobne kawałki. Wtedy całkowicie utracił widoczność i wjechał do rowu przewracając pojazd na prawy bok.
Obywatel Królestwa Szwecji prowadził autokar od godz. 6 rano. W piątek wyjechał ze szwedzkiego Helsingborgu. Tranzytem przejechał Danię, Niemcy i część Polski. Celem podróży była Słowacja, gdzie pasażerowie mieli zagrać koncert.
W wyniku wypadku, do którego doszło pod Legnickim Polem na autostradzie A4, najciężej ranny został nastolatek, który nie miał zapiętych pasów. Chłopak wypadł na zewnątrz i został przygnieciony autobusem. Wspólnymi siłami, po podniesieniu autokaru, wyciągnęli go współpasażerowie. Był nieprzytomny. Pogotowie lotnicze przetransportowało go do szpitala we Wrocławiu, gdzie lekarze przeprowadzili zabieg ratujący życie. Nastolatek doznał rozległego urazu wielonarządowego.
– Kierowca, któremu grozi kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu, przyznał się do popełnienia przestępstwa i złożył wyjaśnienia – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Bardzo żałował tego, co się stało – dodaje prokurator. Po zgromadzeniu najistotniejszych dowodów, legniccy śledczy zamierzają przekazać sprawę Królestwu Szwecji.
JOM