Ministerstwo walczy… śledziem i wódką

Właściciele Ministerstwa Śledzia i Wódki w Legnicy wciąż muszą liczyć się z konsekwencjami otwarcia lokalu wbrew pandemicznym zakazom. Tym razem wnioskowi o odebranie koncesji na sprzedaż alkoholu przyjrzy się Samorządowe Kolegium Odwoławcze. "Jesteśmy zmęczeni, mamy dość szykan" - ubolewają przedsiębiorcy, ale bez względu na to wciąż raczą gości wysokoprocentowymi trunkami i zakąskami.
Przypomnijmy. W czerwcu prezydent odmówił odebrania koncesji chyba najbardziej znanemu dziś legnickiemu lokalowi, który rozgłos i darmową reklamę zyskał, otwierając drzwi dla klientów, wbrew pandemicznym zakazom. Właściciele poszli tym samym na wojnę z policją, sanepidem i – wkrótce potem – prokuraturą. W każdym przypadku wychodzili z potyczek zwycięsko. Tym razem sprawie przyjrzy się SKO. Stawką – koncesja na sprzedaż alkoholu.
Prokurator rejonowy nadal stoi na stanowisku, iż cofnięcie tego zezwolenia nie jest zasadne, dlatego też zostało skierowane odwołanie do samorządowego kolegium odwoławczego albowiem nie zgadza się z uzasadnieniem decyzji z jej treścią. – relacjonuje Dagmara Rukawiczkin-Dorożko zastępca prokuratora rejonowego w Legnicy.
Podstawą do ukarania lokalu mają być zdarzenia, do których dochodziło w jego pobliżu. Zakłócanie spokoju, pobicie – w sumie lista dziewięciu policyjnych interwencji. Zdaniem właścicieli lokalu – argumentacja to godna pożałowania. Choćby dlatego, że w przypadku kilku zdarzeń z grudnia ub.r. Ministerstwo było… zamknięte. Ponownie stanęło otworem, bo przedsiębiorcy obawiali się, że splajtują.
Byliśmy zmuszeni, dlatego że wzięliśmy też potężny kredyt, żeby uruchomić tą działalność i musieliśmy po prostu ten kredyt spłacać. Nie dostaliśmy – podkreślam – żadnej pomocy publicznej, żadnej tarczy od rządu. – stwierdza Artur Borodacz – Białoskórski współwłaściciel Ministerstwa Wódki i Sledzia w Legnicy.
Właściciele są pewni swego, wcześniej już przecież dowiedli, że walczyć warto i nie zamknęli lokalu. W międzyczasie musieli jednak zapłacić karę nałożoną przez sanepid, ale wiadomo już, że cała kwota powinna zostać im niebawem zwrócona.
Występowaliśmy o zwrot – sanepid ciąga się z tym. Byliśmy wzywani do składania kolejnych wyjaśnień, czyli próbują sprawę przeciągać. próbują nam tych pieniędzy nie oddać. – dodaje Artur Borodacz – Białoskórski.
Nie wolno zapominać, że 6 z 10 tys. zł na karę nałożoną przez sanepid dostarczyli klienci. Gotówka wpadała do postawionej przy barze pralki, ale ma wrócić do gości, którzy wsparli lokal w trudnej chwili. Chyba, że SKO podejmie decyzję niezrozumiałą dla właścicieli, ale i prezydenta Legnicy. Jeśli Ministerstwo straci koncesję na sprzedaż wódki, po odzyskaniu wpłaconej kary podziękuje swoim darczyńcom najwyżej… śledziem.

Dodaj komentarz