„Krwawa jatka” w schronisku? LGPK wyjaśnia

Fot. wolontariuszkischroniskolegnica.blogspot.com

Czy zaniedbanie pracowników legnickiego schroniska dla bezdomnych zwierząt było przyczyną rozlewu krwi w jednym z boksów przy Ceglanej? „Młodszy i sprawniejszy pies rzucił się na psa starszego, który kuleje na tylną łapkę ponieważ ma ucięte palce, przez co nie może się skutecznie bronić” – relacjonuje jedna z wolontariuszek na swoim blogu. I winą za zajście obarcza obsługę przytuliska. LGPK potwierdza, że psy się pogryzły. I tłumaczy, że winę ponosi raczej… autorka relacji.

Do zajścia doszło w minioną sobotę, 12 maja, w schronisku przy ul. Ceglanej w Legnicy, w jednym z boksów, w którym przebywały dwa psy.

„Zwierzęta wyczuwają słabość i chorobę konkurenta, dlatego i w tym wypadku pies atakował na początku kark, a kiedy przewrócił przeciwnika zaczął szarpać jego chorą łapę. Trwało to dość długo, przez co w boksie pojawiło się dużo krwi. Niestety, pracownik zupełnie nie był zainteresowany naszym wołaniem o pomoc, a kiedy po wszystkim podszedł wolnym krokiem do boksu stwierdził, że psy pogryzły się przez nas, bo są zazdrosne, a my je drażnimy (?!!!). Oto odpowiedź „eksperta”, który pół życia pracuje w schronisku i uważa się za znawcę psów… Gdyby nie nasza interwencja, pracownik ten zupełnie zbagatelizowałby całą sytuację!” – relacjonuje anonimowa wolontariuszka na internetowym blogu wolontariuszkischroniskolegnica.blogspot.com.

Fot. wolontariuszkischroniskolegnica.blogspot.com

O sprawę chcieliśmy zapytać kierownika schroniska, jednak od kilku godzin telefon przy Ceglanej milczy. Sprawę komentują dopiero przedstawiciele Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, które zarządza placówką. Jak usłyszeliśmy, do zdarzenia rzeczywiście doszło. Przyczyną nie miała być jednak bierność czy błędne decyzje obsługi, a… nieodpowiedzialne zachowanie wolonatariuszki.

– Problem polega na tym, że niektórzy wolontariusze nie stosują się do zasad panujących na terenie schroniska, np. tego dotyczącego karmienia zwierząt – komentuje Malwina Komarnicka, rzecznik prasowy spółki. – Kierownik schroniska twierdzi, że jedna z wolontariuszek rzuciła jedzenie psom przebywającym w klatce. Z wiadomych przyczyn, zaczęły one o nie walczyć – tłumaczy.

Jak zakończyło się zajście w legnickim przytulisku? Przedstawiciele LGPK zapewniają, że – wbrew relacjom wolontariuszki – pracownicy nie zbagatelizowali sytuacji.

– O zajściu od razu został powiadomiony weterynarz, który przyjechał na miejsce, by zbadać pogryzionego psa. Okazało się, że ma przegryzione ucho, jednak weterynarz nie stwierdził poważnych obrażeń – przekonuje Malwina Komarnicka.

Sprawę zupełnie inaczej przedstawia wolontariuszka, która była naocznym świadkiem „kłótni” między czworonogami.

„Jak widać taktyka wpędzania ludzi niosących pomoc w poczucie winy nadal funkcjonuje, jednak znając już pracowników i ich zwyczaje coraz mniej osób się na to nabiera. Tylko nasza obecność i kamera sprawiły, że pogryzionego psa zabrano do budynku, a agresor pozostał w boksie sam. Ciekawe na jak długo?…” – pyta na swoim blogu.

  1. DLACZEGO NA TO WSZYSTKO SIĘ POZWALA,DLACZEGO TACY LUDZIE TAM PPRACUJĄ???? LEPIEJ BY TE ZWIERZĘTA PUŚCIC WOLNO ,A NIE SKAZYWAĆ JE NA TAKIE CIERPIENIE. MAM NADZIEJĘ ZE TEGO PRACOWNIKA O KTÓRYM PISZĄ WOLONTARIUSZKI ZAGRYZĄ TE PSY,I SPOKÓJ BĘDZIE Z TYM DZIADOSTWEM I UDAWANIEM ZE KOCHA SIĘ ZWIERZĘTA. TACY LUDZIE TAM PRACUJĄ?????? SZOK BRAK SŁÓW. I NIE STRASZCIE TYCH WOLONTARIUSZEK, BOO ONE SIĘ NIE BOJĄ.

Dodaj komentarz