Niewykluczone, że część samorządowców z naszego regionu wkrótce może stracić stanowiska. Stanie się tak, jeśli Prawo i Sprawiedliwość wprowadzi wcześniej zapowiadaną dwukadencyjność. Dotyczyłaby osób pełniących funkcje jednoosobowe – czyli wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Większość wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w Polsce swoje funkcje piastuje od wielu lat. Prawo i Sprawiedliwość od dawna mówi o zmianach w ordynacji wyborczej, teraz jednak sprawa nabrała tempa. Jarosław Kaczyński zapowiedział w wywiadzie dla TVP wprowadzenie dwukadencyjności dla tych, którzy pełnią funkcje jednoosobowe, czyli wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Zdaniem prezesa PiS zmiany powinny zostać wprowadzone przed najbliższymi wyborami samorządowymi, czyli przed 2018 rokiem.
Jeśli najbliższe wybory samorządowe odbyłyby się na nowych zasadach, z uwzględnieniem poprzednich kadencji – tak jak chce tego prezes PiS – to 1576 obecnych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast nie mogłoby w nich startować, ponieważ pełni swoje funkcje dwie lub więcej kadencji z rzędu. Wyliczenia te za PKW podaje portal samorząd.pap.pl.
Takie zmiany w Legnicy oznaczałyby koniec rządów Tadeusza Krzakowskiego. Z obecnych stanowisk odeszliby też definitywnie wójt Kunic Zdzisław Tersa, wójt Krotoszyc Beata Castaneda-Trujillo oraz burmistrzowie: Jan Serkies z Chojnowa i Alicja Sielicka z Prochowic. Nie mogliby też starać się o dotychczasowe funkcje między innymi burmistrz Polkowic Wiesław Wabik i wójt gminy wiejskiej Złotoryja Maria Leśna.
W powiecie lubińskim ze stanowiskiem pożegnałoby się dwóch wieloletnich włodarzy: prezydent Lubina Robert Raczyński oraz wójt gminy Rudna Władysław Bigus. Wójt gminy wiejskiej Lubin Tadeusz Kielan i burmistrz Ścinawy Krystian Kosztyła mogliby liczyć na jeszcze jedną kadencję.
Prezydent Lubina o pomyśle wypowiada się raczej pozytywnie, przypominając, że sam kiedyś proponował wprowadzenie podobnych zmian.
– Chyba pierwszy mówiłem o tym, że kadencje powinny być dwukrotne, a nie więcej. Mówiłem o tym już kilka lat temu. Ale żeby to było jasne, zawsze się domagałem, żeby te reguły były równe i takie same dla wszystkich. Mnie ten pomysł nie zaskakuje – stwierdza Robert Raczyński.
Nieco inne zdanie ma Wiesław Wabik, burmistrz Polkowic, który postrzega ten pomysł jako zamach na samorząd, ograniczający mieszkańcom swobodę wyboru lokalnej władzy. Uważa też, że niezgodne z prawe byłoby zaliczanie dotychczasowych kadencji: – Gdy mówimy o nowym prawie w tak poważnej sprawie, jaką są wybory wójta, burmistrza, prezydenta, to wszyscy powinni zaczynać od początku. Wszystko jednak zależy od tego, jaka jest rzeczywista intencja pomysłodawców.
O zmianach w ordynacji wyborczej w czerwcu ubiegłego roku mówił również wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin, goszcząc wówczas w Lubinie.
– My sami opowiadamy się za wprowadzeniem bezpośrednich wyborów zarówno starostów, jak i marszałków, oraz wprowadzeniem dwukadencyjności, przy czym w naszej ocenie te kadencje powinny być dłuższe, pięcioletnie – stwierdził wówczas.
Nikt nie brał jednak pod uwagę, że nowe prawo będzie działać wstecz. Natomiast prezes PiS podkreśla, że chciałby, aby wybory w 2018 roku odbyły się już według nowych zasad.
Premier Beata Szydło również poparła pomysł wprowadzenie limitu dwóch kadencji, dodając, że dyskusji nad kadencyjnością samorządowców nie należy wiązać z kwestią kadencyjności posłów czy senatorów, bo to zupełnie inna kwestia.