Koronawirus szaleje, a mieszkańcy bez wody

Ogólne zalecenia są takie, by – jeśli to możliwe – nie wychodzić z domu i jak najczęściej myć ręce. Dobrze wiedzą o tym już nawet dzieci w przedszkolach, notabene pozamykanych na czas zagrożenia. Jak jednak w okresie epidemii koronawirusa skutecznie zadbać o higienę, kiedy z kranu nie leci woda, a gdy już leci – jest zimna? Z takim problemem od ubiegłego tygodnia borykają się mieszkańcy dwóch ulic na osiedlu Ustronie IV w Lubinie. Powód? W bloku trwa właśnie wymiana rur. Mieszkańcy nie kryją oburzenia. Twierdzą też, że o planowanych utrudnieniach nie zostali w porę uprzedzeni. Zupełnie inne zdanie w tej sprawie ma natomiast prezes spółdzielni Ustronie IV.

Do naszej redakcji wpłynęło już kilka skarg od mieszkańców domów przy sąsiadujących ze sobą ulicach Kamiennej i Tuwima. Pierwsze kłopoty rozpoczęły się pod koniec minionego tygodnia, kiedy na kilka godzin całkowicie pozbawiono ich dostępu do bieżącej wody.

 – Od czwartku nie mamy ciepłej wody w kuchni i od czwartku proszę ich o to codziennie. Ale za każdym razem mnie zbywają. Ja nie mogę myć naczyń w łazience, którą mam wspólnie z ubikacją. W ten wtorek zadzwoniłam po obiedzie do dyżurnego spółdzielni. Powiedział, że gorąca woda będzie w środę o godz. 9. Czekałam i znowu nic. Przez pierwsze dwa dni, czyli w czwartek i piątek nie mieliśmy wody wcale przez kilka dobrych godzin – mówi mieszkanka budynku przy ul. Kamiennej 67.

U kobiety zakaz wychodzenia z domu ma charakter indywidualny i bardziej radykalny niż w przypadku większości lubinian. Ma bowiem początki astmy i lekarz zabronił jej w tym czasie opuszczać mieszkanie.

Jak zapewnia nasza rozmówczyni, brak gorącej wody dotyczy tylko kuchni, gdzie woda jest co najwyżej letnia, a jej ciśnienie w kranie bardzo słabe. Niemal to samo opowiedziała nam też mieszkanka budynku przy ul. Tuwima, łączącego się z tym przy ul. Kamiennej 67.

– W czwartek, kiedy rozpoczęły się roboty, odcięli nam wodę całkowicie. Przerwa w dostawie miała trwać od  godziny 8 do 16, ale o 16 wody nadal nie było. Przywrócili ją około 17 po telefonach mojego męża do spółdzielni. Kierownik robót tłumaczył, że nie wyrobili się z pracą. Podobnie, a nawet jeszcze gorzej, było w piątek, kiedy wodę mieliśmy dopiero o 19 i to po skargach – mówi lubinianka.

Przez cały weekend, począwszy od piątkowego wieczoru, woda z kranów wprawdzie leciała, ale jej temperatura pozostawiała już wiele do życzenia. – W całą sobotę woda w kuchni miała normalne ciśnienie, ale była letnia, a po drugiej stronie mieszkania, czyli w łazience i toalecie, woda była zimna całkowicie. W niedzielę mąż dzwonił w tej sprawie do Termalu. Pracownik tej firmy pojechał nawet na węzeł, by sprawdzić, czy wszystko jest OK. Powiedział, że u nich jest wszystko w porządku, jeśli chodzi o temperaturę wody, dlatego i u nas w domach powinna być gorąca woda. W niedzielę przyjechał do nas też przedstawiciel spółdzielni. Był to pan, który wysiadł z auta, na którym było logo jakiejś firmy związanej z rurami. Twierdził, że należy spuścić odpowiednią ilość wody i wtedy będzie ciepła. Najwyraźniej przez cztery dni nie spuściliśmy wystarczająco dużo wody, by zrobiła się ciepła – ironizuje.

O planowanych przerwach w dostawie wody mieszkańcy zostali powiadomieni, ale, jak przyznają, kartka z informacją została wywieszona dopiero w czwartek rano, czyli tego samego dnia, gdy odcięto wodę. – Mogli ją też powiesić późnym wieczorem w środę. Myśmy tej kartki w ogóle nie widzieli. Mam wrażenie, że zrobili to celowo, żebyśmy nie zdążyli zareagować. Z kolei ta kartka, która informuje o dzisiejszych utrudnieniach, została zawieszona wprawdzie wczoraj, ale na zewnętrznych drzwiach budynku, a nie w środku na tablicy ogłoszeń. Biorąc pod uwagę to, że ktoś się stosuje do zaleceń i nie wychodzi z domu, to nie miał prawa zobaczyć tej kartki. Na razie zimna woda jest, więc i tak jest lepiej niż w tamtym tygodniu – zauważa mieszkanka ul. Tuwima.

Póki co, prace związane z wymianą rur odbywają się w piwnicy, ale kolejnym etapem ma być wymiana w mieszkaniach. I tego mieszkańcy obawiają się najbardziej.  – Raz, że epidemia, a po drugie to jak można wymieniać rury przed świętami? Przecież każdy chce mieć porządek w domu, każdy chce umyć okna – zauważa nasza pierwsza rozmówczyni.

Jak zapewnił nas telefonicznie prezes spółdzielni Paweł Dec, mieszkańcy mogą spać spokojnie, bo wymiany rur w domach w najbliższym czasie nie przewiduje. Gdy idzie natomiast o problemy z brakiem wody, to muszą się przygotować jeszcze na około tydzień utrudnień. Prezesa poprosiliśmy również o komentarz do całej sprawy. – Nie da się wymienić instalacji bez czasowego wyłączenia wody. To niemożliwe. Nie widzę żadnego problemu w tym, że przez kilka godzin nie będzie wody. Mieszkańcy są o tym uprzedzani i mogą się na taką sytuację przygotować. Nie róbmy tragedii. Oprócz jednej mieszkanki nikt się nie skarży – mówi Paweł Dec.

Prezes zaznacza też, że spółdzielnia realizuje ogromną inwestycję, której przesunięcie w czasie mogłoby skutkować jeszcze większymi problemami niż te obecne. – Te instalacje są stare i mocno skorodowane. Co by było, gdyby to wszystko się rozpadło jeszcze przed świętami? Kłopoty byłyby znacznie większe – twierdzi szef spółdzielni.

Dodajmy, że mieszkańcy budynku na kłopoty z wodą narzekają już od dłuższego czasu. Chodzi przede wszystkim o jej temperaturę, która nocą znacząco spada. – Często wracam późno z pracy i biorę prysznic nawet o północy. Wtedy jest już trudno o gorącą wodę. Jest raczej letnia. Wygląda na to, jakby chcieli zaoszczędzić, bez pytania nas o jakąkolwiek opinię – uważa mieszkanka ul. Tuwima.

Fot. Marlena Bielecka

Dodaj komentarz