Do naszej redakcji zgłaszają się legniczanie, którzy jeszcze przed przyjściem lata zauważyli na Kaczawie nietypowy zielony dywan. Dlaczego roślinność pojawiła się w korycie rzeki? I jak jej obecność świadczy o stanie Kaczawy? O wyjaśnienie zapytaliśmy specjalistów.
– Nie pierwszy raz widzę te glony na rzece, bo podobny dywan wykwitł już dwa lub trzy lata temu. Nie znam się na tym, ale ludzie mówią różne rzeczy. Słyszałem np., że to bardzo złe wieści. Ile w tym prawdy? – zastanawia się jeden z mieszkańców, który, by wyjaśnić zagadkę, przyszedł do naszej redakcji.
O komentarz poprosiliśmy przedstawicieli Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, który zajmuje się utrzymaniem Kaczawy. Jak ustalili jego pracownicy, tajemnicza roślina nie jest glonem. Mieszkańcy nie powinni też demonizować faktu, że pojawiła się w rzece. – To rodzaj włosienicznika, który wyrósł, ponieważ ma do tego sprzyjające warunki – niski stan wody i fakt, że Kaczawa płynie wolno – tłumaczy Ewa Grabowska-Ocimek z legnickiego oddziału RZGW. – Roślina nie jest trująca, to po prostu piękne dywany. Nie ma się czego obawiać – uspokaja.
W podobnym tonie pojawienie się włosienicznika w Kaczawie komentuje legnicki przyrodnik Krzysztof Strynkowski. – Nie mylmy tego zjawiska z zakwitem wody w kontekście nadmiernego rozwoju glonów, bo to byłby zły znak – zaznacza. – Natomiast zbiorowiska włosieniczników można znaleźć w wodach czystych, z dobrym przepływem. Są one szczególnie charakterystyczne dla zachodniej części Polski. Ich wykwit to dla legniczan informacja, że Kaczawa staje się ciekiem o charakterze naturalnym. Włosienicznik jest bowiem rośliną wskaźnikową.
Co ciekawe, ostatnio dywany na Kaczawie dały się we znaki… pracownikom Ośrodka Sportu i Rekreacji w Legnicy, którzy w najbliższą niedzielę, 18 czerwca, organizują na rzece 19. już edycję Spływu Samoróbek. Aby stało się to możliwe, włosienicznik musi zniknąć, ale RZGW kłopotu nie rozwiąże.
– Otrzymaliśmy pismo z zapytaniem, czy będziemy usuwać rośliny. Niestety, nie mamy na to środków – informuje Ewa Grabowska-Ocimek. – Co roku OSiR, organizując spływ wnioskuje do nas o podniesienie poziomu wody w Kaczawie. Tak będzie i tym razem, a rośliny nie powinny wtedy przeszkadzać w rywalizacji – uważa przedstawicielka Zarządu.
Jak ustaliliśmy, pracownicy OSiR-u wczoraj oczyścili rzekę z roślin na kilkudziesięciometrowym odcinku – od miejsca, gdzie w niedzielę stanie port, za most na ul. Wrocławskiej. – Nie będziemy jednak czyścić całej trasy. Liczymy, że po podniesieniu poziomu wody impreza odbędzie się bez przeszkód – mówi Andrzej Gąska, dyrektor Ośrodka.