Jan M. wreszcie trafił do więzienia!

Jan M., były milicjant skazany za Zbrodnię Lubińską, po wielu perturbacjach w końcu trafił do więzienia. – Sąd wydał nakaz doprowadzenia do zakładu karnego we Wrocławiu, skąd Jan M. został przetransportowany do zakładu karnego spełniającego odpowiednie wymogi – mówi sędzia Marek Poteralski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Tym samym mężczyzna skazany na 3,5 roku więzienia znalazł się w areszcie śledczym w Bytomiu.

Sprawa Jana M. ciągnie się już kilkanaście lat i trudno nie oprzeć się wrażeniu, że były milicjant kpi sobie z prawa. W 2007 roku został skazany prawomocnym wyrokiem, ale wciąż unikał więzienia, wskazując na swój zły stan zdrowia. W marcu tego roku sąd podjął zawieszone postępowanie wykonawcze i jednocześnie nie uwzględnił wniosku skazanego o dalsze odroczenie wykonania kary. Zdecydował, że jego stan zdrowia jest na tyle dobry, że może już odsiedzieć swoją karę – 3,5 roku więzienia – pod warunkiem, że zakład karny będzie wyposażony w oddział szpitalny.

Jan M. miał się stawić w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu 27 kwietnia. Jednak okazało się, że jednostka ta nie dysponuje takimi warunkami, jakie są wymagane w stosunku do tego skazanego na podstawie opinii wydanej przez biegłego lekarza. Jako kolejne miejsce odsiadki wskazano więc Zakład Karny nr 2 w Łodzi. Wtedy mężczyzna przedstawił skierowanie na zabieg kardiochirurgiczny. Sąd wstrzymał więc wykonanie kary i zlecił biegłemu wykonanie opinii uzupełniającej.

– Opinia biegłych podtrzymała poprzednie wioski, że skazany może odbywać karę pozbawienia wolności, ale przy spełnieniu pewnych warunków jeżeli chodzi o leczenie – wyjaśnia sędzia Marek Poteralski. – Sąd po ustaleniu, że we Wrocławiu nie ma zakładu karnego spełniającego te wymogi, zwrócił się do Centralnego Zarządu Służby Więziennej o wskazanie, które zakłady je spełniają. Po otrzymaniu takiej informacji wydał nakaz doprowadzenia skazanego do zakładu karnego – dodaje.

W asyście policji Jana M. został zawieziony do wrocławskiego więzienia.

– Po wstępnych czynnościach formalnych, związanych z przyjęciem do jednostki, został poddany badaniu lekarskiemu i lekarz zadecydował o konieczności przetransportowania go do więzienia posiadającego oddział chorób wewnętrznych, żeby miał zapewnioną opiekę lekarską przez 24 godziny na dobę. Jeszcze tego samego dnia skazany został przetransportowany do aresztu śledczego w Bytomiu – informuje ppor. Tomasz Wołkowski, rzecznik prasowy Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu.

Czy to kończy tę historię? Janowi M. nie przysługuje odwołanie, ponieważ wyrok jest prawomocny i to od dawna. Jednak jeśli okaże się, że stan jego zdrowia się pogorszył, może jeszcze opuścić mury więzienia.

– Przepisy kodeksu karnego wykonawczego przewidują instytucję przerwy w karze. Jeśli względy zdrowotne nie pozwalałyby na odbywanie kary i stwierdzą to biegli, wówczas skazany może otrzymać przerwę w karze – odpowiada na nasze pytanie rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

Przypomnijmy, że Jan M. w sierpniu 1982 roku był zastępcą komendanta milicji w Lubinie. Prokuratura zarzuciła mu tzw. sprawstwo kierownicze, czyli dowodzenie akcją mającą spacyfikować lubińskich demonstrantów. Od milicyjnych kul zginęło wówczas trzech uczestników zamieszek: Michał Adamowicz, Andrzej Trajkowski i Mieczysław Poźniak.

Dodaj komentarz