GMINA RUDNA. Spór o asfalt (WIDEO)

img_5629-766x511Dwanaście lat temu gmina Rudna remontowała w Gwizdanowie drogę dojazdową do kilku posesji. Błędnie poprowadziła ją jednak przez pole rolne jednego ze swoich mieszkańców. Gmina do winy się przyznaje, teraz asfalt chce zdjąć. Musiałaby jednak wejść na prywatny teren, a na to rolnik nie wyraża zgody.

W 2004 gmina zleciła wykonanie drogi dojazdowej do trzech posesji w Gwizdanowie. Od tego momentu zaczęły się także kłopoty Stefana Demczaka.

– Od razu zgłaszałem gminie, i to wielokrotnie, że droga usytuowana jest na moim terenie. Gdy mimo wszystko asfalt położono, wystąpiłem o odszkodowanie. Odpowiedź urzędu była negatywna, zbywali mnie po prostu, oczekiwali, że na własny koszt wykonam operat szacunkowy, opłacę geodetów. Teraz, po kilkunastu latach, okazało się, że miałem rację, że droga rzeczywiście jest na mojej działce – opowiada Stefan Demczak, rolnik z Bytkowa.

Droga ma długość 250 metrów, na tej długości wchodzi na pole pana Stefana, w niektórych miejscach na 5 cm, w innych powyżej 20 cm. Po kilkunastu latach gmina zareagowała: zleciła zdjęcie asfaltu, nie konsultując tego z właścicielem.

– Przejeżdżałem akurat i zobaczyłem, że nacinają drogę. Nikt ze mną nie rozmawiał. Nie zgodziłem się i po moich telefonach do gminy, firma odjechała. Do teraz na asfalcie widać nacięcie – mówi pan Stefan, pokazując sporny kawałek drogi.

O wyjaśnienia pytamy w urzędzie gminy Rudna.

– Inwestycja była realizowana na podstawie naszych map geodezyjnych kilkanaście lat temu, kiedy mapy były wykonywane z dokładnością do 1 ara – wyjaśnia Halina Wyborska, rzecznik gminy Rudna. – Obowiązujące teraz prawo każe wykonywać mapy z dokładnością do jednego metra kwadratowego. Gmina wie teraz, że popełniła błąd, chce naprawić szkodę i usunąć asfalt w tych miejscach, w których droga wchodzi na pole mieszkańca. Nie jest to duża powierzchnia, łącznie kilkanaście metrów kwadratowych. Właściciel jednak nie zgodził się na wejście na jego teren. Nie wiemy więc, czego od nas oczekuje – dodaje.

Stefan Demczak podkreśla jednak, że droga jest potrzebna mieszkańcom, a w całej sprawie chodzi mu przede wszystkim o zasady.

– Ja mogę się na wiele zgodzić, ale nikt ze mną rozmawiać nie chce. To nie jest mój pierwszy problem z gminą, wcześniej urzędnicy rozdali ziemniaki z mojego pola potrzebującym. Sprawa toczyła się wiele lat i dopiero wyrok sądu nakazał gminie za ziemniaki zapłacić. Wynika z tego tyle, że urząd nie traktuje rolników poważnie – żali się Stefan Demczak.

Dodaj komentarz