Firmy, które założyły Polską Fundację Narodową, w zasadzie nie nadzorowały jej bieżącej działalności. Nie miały też wpływu na jej bieżące działania – to jedne z wniosków Najwyższej Izby Kontroli, która badała, jak spółki z udziałem Skarbu Państwa wydają pieniądze na sponsoring i promocję. Fundacja była jednym z osobnych wątków tej kontroli.
Przypomnijmy, Polską Fundację Narodową założyło w 2016 r. 17 największych polskich przedsiębiorstw. Wśród nich jest także KGHM, który – jak wszyscy fundatorzy – zobowiązał się do przekazywania znaczących sum na finansowanie projektów Fundacji. W ciągu dziesięciu lat z kasy miedziowej spółki do PFN ma popłynąć łącznie ponad 45 mln zł. Biuro prasowe KGHM potwierdziło nam, że ze wszystkich zobowiązań wobec Fundacji spółka wywiązuje się terminowo, co oznacza, że pieniądze wciąż do organizacji płyną.
Na kanwie afery billboardowej Najwyższa Izba Kontroli poddała ocenie sposób nadzorowania pracy PFN przez fundatorów. Kontrolerzy odwiedzili dziewięć firm.
Władze spółek deklarowały wobec NIK, że pokładały duże nadzieje w utworzeniu Fundacji. Oczekiwały bowiem, że jej działania przyczynią się do wzrostu rozpoznawalności zarówno Polski, jak i Fundatorów w kraju i za granicą. Wzrost rozpoznawalności marki miałby natomiast ułatwić międzynarodową ekspansję produktów oraz zdobycie nowych rynków
– czytamy w opublikowanym kilka dni temu raporcie z kontroli.
PFN po drodze zmieniła statut. Zamiast promocji polskiej gospodarki, przedsiębiorczości i rynku finansowego, wspierania innowacji technologicznych i szeroko rozumianej działalności badawczo-rozwojowej w opisie celów Fundacji nacisk położony został na podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej, pielęgnowanie polskości oraz rozwój świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej,
Pomimo istotnych modyfikacji priorytetów działania Fundacji, zmiana Statutu nie była konsultowana z Fundatorami. Nie mieli oni także wpływu na bieżące działania, w tym na rodzaj i temat kampanii promocyjnych oraz ich zgodność z celami statutowymi Fundacji. Konsultacji z władzami Fundatorów w tej sprawie nie przeprowadzali nawet ich reprezentanci w Radzie Fundacji (swoich przedstawicieli w Radzie miało osiem spośród dziewięciu skontrolowanych Fundatorów). Przedstawiciele spółek taki stan rzeczy tłumaczyli – zgodnie ze stanem faktycznym – brakiem przepisów obligujących członków Rady Fundacji do konsultowania czy uzyskiwania zgody władz Fundatorów na działania związane z pełnioną funkcją. W wyjaśnieniach tych wskazywano ponadto, że rola Fundatorów w sprawowaniu nadzoru nad bieżącą działalnością Fundacji była „de facto wyłączona”. Taki sposób działań i realizacji zamierzeń Fundacji wywołał reakcję ze strony czterech spośród skontrolowanych spółek – Fundatorów. Pozostali zachowali postawę bierną albo w ogóle nie wiedzieli czy jakiekolwiek działania interwencyjne były podejmowane (brak stosownej dokumentacji w spółkach).
– informuje NIK.
Kontrola NIK nie objęła KGHM, ale o tym, że miedziowa spółka również nie patrzyła zbyt mocno na ręce zarządu Fundacji, świadczyć może fakt, że do dzisiaj w radzie PFN reprezentuje ją… Radosław Domagalski-Łabędzki, odwołany w marcu tego roku z funkcji prezesa KGHM.
Jak zapewniają służby prasowe PFN, członkom rady nie należy się wynagrodzenie. Mogą liczyć jedynie na zwrot kosztów dojazdu na posiedzenia, ale do tej pory żaden z nich o to nie wystąpił. Były prezes do spraw Fundacji może już nie mieć głowy, bo jako doradca prezesa państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego zajmuje się projektem Funduszu Trójmorza, który ma zapewniać finansowanie dla międzynarodowych inwestycji z udziałem m.in. Polski.
Na pytanie, dlaczego do tej pory KGHM nie zmienił swojego reprezentanta w tym gremium, Anna Osadczuk, p.o. dyrektora Departamentu Komunikacji odpowiedziała nam, że „trwa proces zmiany”.