Dziś strajk w szkołach

strajk w szkoleNie godzą się na rządowe reformy, dlatego dziś protestują – w całej Polsce trwa strajk nauczycieli. W powiecie lubińskim do strajku przyłączyło się 11 szkół i przedszkoli. – Oczywiście, że mogłoby być ich więcej. Ale w końcu coś się ruszyło, za czasów Romana Giertycha strajkowały tylko dwie szkoły. Dziś jest ich 11, widać, że ludzie postanowili walczyć o swoje prawa – mówi Beata Goldszajdt, szefowa lubińskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.

W powiecie lubińskim strajkuje niemal jedna trzecia placówek oświatowych. – Podczas lutowego referendum za strajkiem opowiedziało się 19 spośród 37 szkół i przedszkoli. Dziś okazuje się, że do strajku przyłączyło się 11 – wylicza Beata Goldszajdt. – Trochę przeszkadzała nam Solidarność, która namawiała, żeby jednak nie strajkować, w niektórych szkołach sami dyrektorzy straszyli pracowników. Część wzięła dziś wolne, część poszła na chorobowe. Uważam, że nauczyciele nie mieli się czego bać, bo każdy z nas ucierpi na tych zmianach, które w systemie edukacji funduje nam rząd – dodaje.

Do strajku przyłączyły się dziś m.in. Gimnazjum nr 4, Gimnazjum Gminne, Gimnazjum nr 1, Zespół Szkół Sportowych, Zespół Szkół nr 3 czy Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Szklarach Górnych.

W Gimnazjum nr 1 przy ulicy Szpakowej strajkuje dziś dwie trzecie nauczycieli. – Nauczyciele są dziś w szkole, ale podpisali listę, tym samym deklarując, że strajkują. Wszyscy strajkujący przebywają w pokoju nauczycielskim – mówi Wiesław Bartoszewicz, dyrektor Gimnazjum nr 1. – Pozostali nauczyciele zadeklarowali gotowość do pracy. Zajmują się trójką uczniów, bo tylko tyle przyszło dziś do szkoły. Reszta rodziców nie posłała dziś dzieci do szkoły. To pokazuje, że solidaryzują się ze strajkującymi, że społeczeństwo nie chce tych zmian w oświacie – zaznacza dyrektor.

O co walczą strajkujący? Agata Szlęzak z Gimnazjum nr 1, nauczycielka historii z 32-letnim stażem pracy, tłumaczy, że pedagodzy chcą w ten sposób pokazać rządzącym, że ta reforma jest zła. I najbardziej ucierpią na niej dzieci. – Sprzeciwiamy się temu, co dzieje się w oświacie. Nie zgadzamy się, aby rujnować 16-17 lat ciężkiej pracy. Likwidacja gimnazjów i powrót do ośmioletnich podstawówek to bardzo zły pomysł – podkreśla nauczycielka. – Jednocześnie zależy nam też na stabilności zatrudnienia i takiej pewności dnia jutrzejszego – zaznacza.

Nauczyciele nie rozumieją też, dlaczego rewolucji oświatowej nikt nie skonsultował wcześniej właśnie z kadrą pedagogiczną. Z ludźmi, którzy na co dzień pracują z dziećmi i widzą, co w systemie edukacji się sprawdza, a co należałoby poprawić.

– Pan dyrektor był na jednym, kilkugodzinnym spotkaniu z kuratorem. Cały czas mówił pan kurator, nikomu nie dano dojść do słowa. Ja sama wysłałam do ministerstwa swoje uwagi do reformy, w czasie, kiedy niby trwały konsultacje społeczne. Nawet nie dostałam potwierdzenia, że ktoś to odczytał. Nie mówiąc już o odpowiedzi. Tak rząd liczy się ze zdaniem społeczeństwa – dodaje na koniec nauczycielka.

Dodaj komentarz