Dziś śmigus-dyngus, ale tylko wśród domowników

fot. archiwum

Według zwyczaju temu, kto nie zostanie dziś zmoczony, nie będzie sprzyjać szczęście. Woda ma nas oczyścić z wszelkiego zła i chorób. Tylko jak odnieść się do tradycji w dobie epidemii? Możemy co najwyżej oblać brata, mamę czy męża, czyli wyłącznie kogoś z domowników. Koronawirus spowodował bowiem, że tegoroczną Wielkanoc spędzamy wyłącznie w gronie najbliższych.

Polewanie wodą w wielkanocny poniedziałek ma długą tradycję. To zwyczaj pogański, który przejęli chrześcijanie.

Do XV wieku śmigus i dyngus były dwoma odrębnymi obyczajami. W śmigus oblewano kobiety wodą oraz smagano rózgami po nogach i udach, zaś dyngus oznaczał zbieranie datków stanowiących wielkanocny okup. Nie wiadomo, kiedy zwyczaje te się zetknęły.

W śmigus-dyngus chłopcy oblewali dziewczęta wodą. Ta, która tego dnia nie została zmoczona, miała powody do zmartwienia, liczba wylanych na dziewczynę wiader świadczyła bowiem o jej powodzeniu. W lany poniedziałek oblewać mogli wyłącznie mężczyźni. Panie odbierały to sobie dopiero we wtorek, ale za to przywilej ten przysługiwał im aż do Zielonych Świątek.

Wierzono, że oblewanie się wodą zapobiegnie chorobom i będzie sprzyjać płodności, dlatego oblewane były przede wszystkim panny na wydaniu.

Czy w tym roku ktoś będzie się polewał? Domownicy z pewnością tak. Życzymy, żeby ten mokry zwyczaj dał Wam choć odrobinę radości w te nietypowe święta, a zabawa wynagrodziła brak bliskich osób, które epidemia zatrzymała z dala od Was.

źródło: Lubin.pl

Dodaj komentarz