Burza w mediach – czy maseczki z Chin w ogóle chronią?

Czy sprzęt, który przyleciał do Polski największym samolotem świata, do czegoś się nadaje? Czy ktoś go sprawdził? – pytają dziennikarze ogólnopolskich mediów. Zdaniem „Gazety Wyborczej”, KGHM wydał miliony publicznych pieniędzy na chińskie maseczki z podrobionymi certyfikatami. Spółka odpiera zarzuty, informując, że gazeta kłamie.

Fot. KGHM

Oficjalnie spółka nie podawała jaki dokładnie sprzęt kupiła, od kogo i za ile. „Gazeta Wyborcza” przeprowadziła więc własne śledztwo. Punktem zaczepienia był wpis prezesa KGHM Marcina Chludzińskiego, który zamieścił na Twitterze.

Do informacji, że sprowadzone z Chin maski „mają wszystkie niezbędne certyfikaty i sprawdzają się w szpitalach, szef miedziowego koncernu dołączył zdjęcia dokumentów, zdradzając przy okazji nazwę jednej z firm, która maseczki wyprodukowała.

„To Guangdong Nafei Industrial Holding Co. Ltd. Sprawdziliśmy: działa w branży produkcji papieru. A certyfikat ze znakiem CE na maski, którym chwali się Chludziński, wydała włoska firma Ente Certificazione Macchine (ECM). Tyle że jej rzekome certyfikaty notorycznie są fałszowane przez chińskich producentów. 3 kwietnia ECM opublikowała taki komunikat: „Nie jesteśmy jednostką notyfikowaną w zakresie środków ochrony osobistej, dlatego też nie możemy i nie wydajemy żadnych certyfikatów CE (…). Używanie naszej nazwy i numeru w maskach jest oszustwem i nadużyciem, a my podejmujemy kroki w celu śledzenia i zgłaszania wszystkich fałszywych certyfikatów w obiegu”

– czytamy w artykule gazety, zatytułowanym „Maseczki, które przyleciały Antonowem z Chin mają lewy certyfikat. Nie wiadomo, czy chronią”.

Jak podaje „Wyborcza”, zaraz po przylocie do Polski chińskie maseczki od razu trafiły do placówek służby zdrowia. „Nie zostały wcześniej przez nikogo przebadane pod kątem zgodności z unijnymi normami, czyli nie wiadomo, na ile są skuteczne i bezpieczne” – czytamy w GW.

O tym samym pisze też wtorkowy „Newsweek” w materiale „Czy sprzęt, który przyleciał Antonowem, do czegoś się nadaje? Nie wiadomo, nikt tego nie sprawdził. Miliony wydano na słowo honoru”.

„Przez niemal tydzień próbowaliśmy ustalić, jakie parametry ma zakupiony w Chinach sprzęt, którym chwalą się rząd i państwowe spółki. I choć politycy tak chętnie o transporcie rozprawiali, to pytane o jakość towaru państwowe instytucje: Ministerstwo Zdrowia, Kancelaria Premiera, Główny Inspektor Sanitarny nabierały wody w usta, odsyłając kolejno do coraz mniejszych, podległych im instytucji. Na końcu tej ścieżki znaleźliśmy założony w latach 50. niewielki państwowy instytut. Ten, owszem, badał, ale jedynie kwity, a nie jakość sprowadzonych materiałów”

– podaje „Newsweek”.

Zaraz po wspomnianych publikacjach w mediach ukazał się komunikat, którym głos zabierają naukowcy, przekonani o wysokiej jakości sprowadzonego sprzętu.

„Każdemu działaniu, które powoduje, że do Polski trafia sprzęt medyczny (maski, półmaski, respiratory, fartuchy) z jakiegokolwiek kraju na świecie, należy przyklasnąć i za nie podziękować – mówi profesor Jan Lubiński z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. – Dzięki Bogu są jeszcze w Polsce duże państwowe firmy, takie jak KGHM czy Lotos, dzięki którym – z pominięciem klasycznych procedur przetargowych – można w sytuacji pożaru sprowadzić do Polski szybko niezbędny sprzęt, którego – jak wszyscy wiemy – brakuje na całym świecie, nie tylko w Polsce”.

W komunikacie, profesor Lubiński podkreśla, że gdybyśmy chcieli dzisiaj taki sprzęt sprowadzać zgodnie z procedurami przetargowymi, z pewnością nie mielibyśmy go przez wiele miesięcy. – Biją się o niego niestety w Chinach wszystkie kraje świata i to świetnie, że KGHM ma w Chinach takie relacje biznesowe, że może społeczeństwu szybko pomóc. Nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Tylko ten, kto nie wie, ile takie transporty wymagają wysiłku w obecnej sytuacji, może takie działania krytykować – dodaje profesor Lubiński.

KGHM wydał też specjalne oświadczenie w sprawie publikacji „Gazety Wyborczej”. Czytamy w nim, że materiał dziennika to „kłamstwa, oszczerstwa i manipulacje”, a sprowadzony sprzęt spełnia wszystkie zalecenie Komisji Europejskiej, ma komplet niezbędnych dokumentów i był testowany przez najbardziej wiarygodne organizacje, na przykład amerykańską Federal Drug Agency.

„Posiadamy numery seryjne każdego z certyfikatów. Firma Ente Certificazione Macchine Srl posiada na swojej stronie wyszukiwarkę do szybkiej weryfikacji dokumentów. Nie publikujemy ich numerów, ponieważ jest to niemile widziane przez cały kanał dystrybucji w Chinach, a priorytetem jest dla nas w tym momencie zapewnienie ciągłości dostaw”.

„Tego typu informacje mają wywołać niepokój oraz sprawić, że społeczeństwo straci zaufanie nie tyle do organizatora dostawy czy poszczególnego producenta, ile do całego systemu dostaw dla służby zdrowia. To niebezpieczne i wygląda jak sabotaż, a nie dbałość o bezpieczeństwo i jakość. Autor nie jest w stanie pojąć, że takie oszczerstwa zagrażają ciągłości dostaw, między innymi poprzez podważenie zaufania pomiędzy partnerami handlowymi”

– czytamy w komunikacie miedziowego holdingu.

Do sprawy na Twitterze odniósł się też prezes Marcin Chludziński.


Więcej o największym samolocie świata, który przywiózł maseczki ochronne dla lekarzy, pisaliśmy TUTAJ.

Źródło: Lubin.pl

Dodaj komentarz