Bezdomni opuścili szpital. Teraz nocują po klatkach

Złotoryjski szpital zamknął drzwi dla bezdomnych. Od kilku dni wejścia pilnują ochroniarze, ale tylko przez 16 godzin w ciągu doby. Na pełną ochronę placówki prawdopodobnie nie stać. Bezdomni jednak nie zniknęli z miasta i zaczęli się częściej pojawiać na klatkach schodowych sąsiedniego blokowiska.

Ochroniarze mają pilnować szpitala przed panoszeniem się bezdomnych od godz. 15 do 7 rano, a w weekendy przez całą dobę. Jednak, jak pisze portal 24legnica.pl, gdy tylko strażnicy znikają, bezdomni wracają. Sprytniejsi próbują rejestrować się w kolejce do chirurga, by uniknąć wyrzucenia za drzwi. Wtedy formalnie z bezdomnego zmieniają się w pacjenta, więc dopóki nie wyciągną z torby nalewki, stają się nie do ruszenia.

Jednym z ochroniarzy jest złotoryjanin Kazimierz Kozłowski, który w pierwszy wieczór napisał na Facebooku: „Czarna noc złotoryjskich bezdomnych, ochrona goni ze szpitala”. Działania ochroniarzy spotkały się z pozytywnym odbiorem internautów. „Zadowolenie personelu, ich podziękowania bezcenne” – dopisał Kozłowski.

Starosta Wiesław Świerczyński uważa, że ochrona całodobowa jest niepotrzebna, bo rano, po „toalecie”, bezdomni i tak wychodzili na teren miasta i nie byli tak uciążliwi dla pacjentów. Wracali dopiero, gdy się ochładzało na dworze.

– Znalezienie firmy ochroniarskiej, która podjęłaby się zadania wyprowadzenia bezdomnych ze szpitala, nie było łatwe, dlatego trochę to trwało. Dwie firmy nie chciały podpisać umowy z zapisem o bezdomnych. Zgodził się na to tylko Jarexs – tłumaczy starosta. – Niestety, taka usługa jest droższa. Ale jesteśmy zdeterminowani, wyprowadzenie bezdomnych ze szpitala to jeden z priorytetów, jaki postawiłem przed nowym prezesem. Oni odstraszają pacjentów! Mieliśmy w ostatnim czasie coraz więcej telefonów od mieszkańców powiatu szukających pomocy w szpitalu, którzy skarżyli się na obecność bezdomnych – dodaje Świerczyński.

Starosta zapewnia, że ochroniarze w szpitalu to nie przypadkowe osoby z ulicy chcące dorobić do emerytury, lecz dobrze przygotowani do pełnienia służby specjaliści. Wyposażeni są m.in. w pałki. Nie na wyrost, bo pierwsze godziny pracy ochrony w szpitalu pokazały, że bezdomni tak łatwo nie oddadzą zasiedzianego przez lata terenu. Ponoć uciekają przed ochroną po piwnicach, stawiają opór, a wypędzeni jednymi drzwiami wracają i próbują dostać się do środka drugim. Jak pisze 24legnica.pl, zdarzają się nawet szarpaniny, ale w razie potrzeby ochroniarze mają możliwość wezwania wsparcia: mobilnego patrolu Jarexsu.

– Nowy zarząd szpitala zmienił regulamin izby przyjęć w taki sposób, by ułatwić interwencje policji, tak by bezdomni nie mogli się tłumaczyć, że czekają w kolejce na lekarza – dodaje starosta Świerczyński.

Zadowolony z obrotu sprawy jest burmistrz Złotoryi, który wielokrotnie wcześniej podkreślał, że dopóki bezdomni będą mieli otwarte drzwi w szpitalu, dopóty będzie patologia. – Wprowadzenie ochrony ułatwi służbom socjalnym pracę z nimi. Mamy dla nich miejsce w schronisku w Zgorzelcu, gdzie mają zapewniony dach nad głową i wyżywienie, za wszystko płaci gmina miejska. Mogą też tam podjąć pracę i skorzystać z aktywizacji społeczno-zawodowej– podkreśla Robert Pawłowski.

Starosta uważa jednak, że sprawa schroniska w Zgorzelcu sprawy nie załatwia. – To jest za daleko, który z bezdomnych się tam wybierze, kto ich zawiezie? – pyta. I dodaje: – Burmistrz powinien poważnie pomyśleć o ogrzewalni tu, na miejscu. Gdy wieść o ochronie w szpitalu się rozniesie, sprawa bezdomnych w placówce w ciągu tygodnia powinna się rozwiązać. Ale oni nie znikną, zaczną pewnie szukać innego ciepłego miejsca.

Strażnicy miejscy potwierdzają, że mają zgłoszenia od mieszkańców z Jesiennej czy Zimowej o bezdomnych pojawiających się na klatkach schodowych. Kilka dni temu w budynku na ul. Jesiennej 1 przeganiali mężczyznę, który leżał na schodach. Pijany. Fetor rozchodzący się po klatce schodowej był nie do zniesienia. Są też sygnały, że bezdomni nocują w altankach na ogrodach działkowych między ulicami Wojska Polskiego i Kościuszki.

A co z miejską ogrzewalnią? Projekt jest gotowy, miasto chce, by powstała w sąsiedztwie MOPS-u. Miałoby to być miejsce, w którym w okresie zimowym bezdomni nie tylko mogliby przenocować w ciepłym pomieszczeniu, ale również wykąpać się i przebrać w czyste ubrania. Byłaby pod nadzorem pracownika zatrudnionego przez ratusz. Tyle że takie rozwiązanie rodzi dodatkowe koszty.

Ogrzewalnia nie weszła jednak w tym roku do budżetu, bo miasto przeznaczyło rekordowe 25 mln zł na szereg innych koniecznych inwestycji, które i tak już mocno nadwyrężają kasę miejską. – Zobaczymy, jak będą wyglądać nasze finanse i zapowiedzi rządu dotyczące finansowania samorządów w przyszłym roku. Jeśli pojawi się taka możliwość, to ogrzewalnię wybudujemy – zapewnia burmistrz Pawłowski.

Dodaj komentarz