Ma tylko cztery lata. Zamiast biegać z rówieśnikami na placu zabaw, regularnie odwiedza lekarzy, a czas spędza w szpitalach. Natasza Michalska urodziła się jako zdrowa dziewczynka. Zaledwie kilka dni później okazało się, że jej maleńkie serduszko w każdym momencie może przestać bić. Dziewczynka wraz ze swoimi rodzicami rozpoczęła właśnie walkę o operację dzięki, której będzie mogła żyć.
Na co dzień jest bardzo żywiołowa, o każdej porze dnia i nocy roznosi ją energia. Jest wesoła i uśmiechnięta. Na widok naszej kamery wtula się jednak w swoją mamę i nie puszcza jej nawet na chwilę. W jej ramionach czuje się najbezpieczniej. Mama Nataszki mówi nam, że dziewczynka ostatnio boi się obcych. Bardzo źle znosi również wizyty u lekarzy i w szpitalach.
Jak mówi jej mama, po wizytach u lekarzy, dziewczynka przez długi czas dochodzi do siebie. Mała lubinianka potrzebuje jednak kolejnej operacji i z pewnością nie będzie to ostatni taki zabieg w jej życiu.
Od kiedy się urodziła, wizyty u lekarzy, konsultacje u specjalistów i badania, to codzienność czteroletniej dziewczynki. Chociaż nic tego nie zapowiadało, Nataszka każdego dnia walczy o swoje życie. Życie, które nigdy nie będzie podobne do życia jej rówieśników.
– Natasza urodziła się jako zdrowe dziecko, ale w trakcie badań w szpitalu, gdzie się urodziła, zasugerowano mi, by po wyjściu skonsultować się z kardiologiem, bo ma jakieś szmery na sercu, ale niegroźne – wspomina mama dziewczynki Anna Sorbian, która ciążę przeszła bez żadnych kłopotów, lekarze nie wykryli też niczego niepokojącego u jej córeczki podczas badań prenatalnych. – Po wyjściu ze szpitala od razu pojechaliśmy do kardiologa, który stwierdził, że Natasza ma wadę serca: zwężenie zastawki aortalnej. Już nam jej nie oddano, od razu położono ją na intensywnej terapii, gdzie leżała podłączona do tych wszystkich aparatur. Po dwóch tygodniach przeszła operację – wspomina nie bez emocji pani Anna.
W Polsce żaden z lekarzy nie chce się podjąć operacji. Szansą jest przeprowadzenie jej za granicą. Rodzice Nataszy czekają na odpowiedź jakiejkolwiek kliniki na świecie, która podejmie się ratowania życia ich dziecka. Pandemia koronawirusa wszystko utrudnia i wydłuża, a czasu jest coraz mniej. Na ten moment stan dziewczynki jest krytyczny, jej serduszko jest bardzo mało wydolne i w każdej chwili może przestać bić. Kosztowna operacja jest więc dla małej lubinianki jedynym ratunkiem. Wiadomo już, że jej koszta będą ogromne. Rodzina nie będzie w stanie uzbierać całej kwoty. W pomoc i zbiórkę pieniędzy włączyła się już armia Nataszki.
– My jako fundacja włączyliśmy się do prowadzenia zbiórek dla Nataszki. Rozpoczęliśmy od zbierania do puszek. Teraz mamy przygotowanych kilka wydarzeń charytatywnych. Pierwsze będzie miało miejsce już 30 lipca w Mlecznie. Będzie to festyn rodzinny, podczas którego nasi wolontariusze będą zbierali pieniądze dla puszek. Naszych wolontariuszy będzie można również spotkać podczas biegu 31 lipca w parku Leśnym – mówi Marzena Smulska, prezes Fundacji Korzenie i Skrzydła. – Kolejne większe wydarzenie odbędzie się 20 sierpnia placu przy stadionie sportowym w Rudnej pod hasłem „Charytatywny Miszmasz”. Jesteśmy w trakcie dopracowywania szczegółów. Zachęcam do zaglądania na naszą stronę facebookową – dodaje.
To tylko namiastka wydarzeń podczas, których będą zbierane pieniądze na operacje dla dziewczynki. Każdy swoją cegiełkę może również wpłacić np. poprzez portal siepomaga. Dziewczynka jest również podopieczną fundacji Espero. Na Facebooku prężnie działa ponadto grupa z licytacjami. Każda złotówka to dla dziewczynki szansa na życie. Szansa, której Nataszka tak bardzo potrzebuje.
Materiał wideo poniżej:
https://www.youtube.com/watch?v=3NmXLaHxJNg