Dwa miliony złotych, które otrzymał lubiński przewoźnik, to zwrot dopłat do biletów ulgowych należnych PKS-owi z tytułu sprzedaży ulgowych biletów autobusowych we wrześniu, październiku i listopadzie 2016 roku.
– Rząd ma obowiązek partycypować w kosztach dopłaty do biletów młodzieży, czyli tych ulg ustawowych wynoszących 50%. My stworzyliśmy taką komunikację powiatową, już niedługo będzie pięć lat, jak komunikacja funkcjonuje. I zgodnie z prawem wystąpiliśmy o zwrot kosztów poniesionych na funkcjonowanie tej komunikacji – tłumaczy prezydent Lubina, Robert Raczyński.
Na początku 2020 r. przewoźnik uzyskał korzystny dla siebie prawomocny wyrok, ale Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, złożył do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną. Skarga została jednak przez Sąd Najwyższy odrzucona.
– Zawsze kiedy uważamy, że jesteśmy pokrzywdzeni jako samorząd, to znajdujemy się w sądzie. I na razie wszystkie wyroki od ponad 20 lat są z korzyścią dla miasta Lubina – podkreśla prezydent.
Teraz lubiński PKS stara się więc o zwrot pieniędzy za okres od grudnia 2016 do czerwca 2019. Chodzi o ponad 22 miliony złotych. Pieniądze trafią wówczas na konto PKS-u, a następnie na konto organizatora, czyli powiatu lubińskiego, skąd wrócą do samorządów, które kupowały bilety w ramach umowy, czyli m.in gminy miejskiej Lubin. Prezydent Lubina Robert Raczyński ma już pomysł na co mógłby przeznaczyć pieniądze zwrócone przez rząd.
– Chcielibyśmy zainwestować nie tylko w rozwój komunikacji, ale i podtrzymać kierunek rozwoju zielonego miasta – informuje prezydent Raczyński.
Proces podczas, którego lubiński PKS będzie się domagał od rządu zwrotu 22 milionów rozpocznie się 9 grudnia.