Od dwóch miesięcy na boisku w samym centrum Legnicy mieszka bezdomny, który cały dobytek mieści w namiocie. Obecność jego i jego gości przeszkadza części sąsiadów, ale kilkanaście interwencji straży miejskiej dotychczas nie przyniosło żadnego efektu. Mężczyzna nie chce się wynieść, nie oczekuje też pomocy. Szansy na kompromis nie widać.
Ostatnie lata spędził w więzieniu. Gdy wyszedł na wolność, nie miał gdzie się podziać. Tak swoją historię przedstawia bezdomny, który rozbił namiot na boisku między ulicami: Grodzką i Środkową, w bezpośrednim sąsiedztwie Rynku. Wszystko, co ma przechowuje w namiocie.
Namiot, a raczej obecność jego właściciela i gości, których przyjmuje, nie przypadły do gustu lokatorom pobliskiego bloku, którzy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy kilkanaście razy prosili o pomoc strażników miejskich. Ci przyznają, że dobrze znają zarówno miejsce, jak i dzikiego lokatora.
Więcej w materiale wideo TV Regionalna.pl:
Zgłoszenia dotyczyły hałasów, nocnych libacji czy amstaffa, którego bezdomny sprowadził na boisko. Każda z interwencji wyglądała jednak podobnie, bo – jak zaznaczają strażnicy miejscy – brakuje przepisów, które pozwoliłyby im niechcianego lokatora „eksmitować”.
Tymczasem bezdomny, którego domem stał się namiot rozbity na boisku, uważa, że jego obecność razi wyłącznie wybrane osoby. Przekonuje, że część mieszkańców, bądź co bądź, sąsiadów, przynosi mu jedzenie. W noclegowni zamieszkać nie chce, nie stara się o socjalne wsparcie. Nie ma złudzeń, że miasto przyzna mu mieszkanie. Boiska w sercu nadkaczawskiego miasta opuścić nie zamierza.
W tej sytuacji trudno o kompromis. Sąsiedzi nie mogą pozbyć się niepożądanego gościa, a ten nie zamierza odejść dobrowolnie. Zadowalającego obie strony finału nie widać. Pat więc trwa, przynajmniej dopóki okoliczności nie odmieni zbliżająca się zima.