Okupacja apteki? Wezwanie dla policyjnej taksówki? A może interwencja w sprawie demonicznego kota? Legnickie służby nie narzekają na brak pracy, często natomiast muszą odbierać telefony… nie z tej ziemi. Jakie zgłoszenia zapadły w pamieć mundurowych?
Choć funkcjonariusze strzegą porządku i czekają na wezwania mieszkańców w potrzebie, często muszą też wykazać się anielską cierpliwością lub zachować kamienną twarz.
Więcej w materiale wideo TV Regionalna.pl:
Wyzwaniem dla dyżurnego jest doprowadzenie do sensownego rozwiązania. Gorzej, jeśli treść zgłoszenia podpowiada mu, że ktoś robi sobie z niego żarty. Tak było przed kilkoma laty, gdy interweniujący legniczanin przekonywał dyżurnego, że po alei Rzeczypospolitej biega… wielbłąd. Zaskoczenie? Informacja okazała się prawdziwa, zwierzę uciekło bowiem z rozbitego nieopodal cyrku.
Jednak wątki interwencji związane z wszelkimi przedstawicielami fauny najlepiej znają chyba strażnicy miejscy. Jedno z ostatnich wezwań, które do nich dotarły to już historia pełna mroku. Głównym bohaterem – kocur z demonicznym przeszywającym wzrokiem, przywodzący na myśl Rademenesa, bohatera serialu z lat 80.
Choć podobnych zgłoszeń słucha się z rozbawieniem, zaniepokojonym i niezdecydowanym czy zwyczajnym żartownisiom szczerze odradzamy takie telefony. Zgodnie z prawem, każdy, kto „umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny, blokuje telefoniczny numer alarmowy, utrudniając prawidłowe funkcjonowanie centrum powiadamiania ratunkowego” poniesie konsekwencje.
Warto zatem dwa razy się zastanowić, zanim spróbujemy postawić służby na nogi, szczególnie w nerwach czy po kilku wysokoprocentowych drinkach.