Przez mieszkańców nazywany jest perełką Chocianowa. Jego budowa rozpoczęła się w XVIII wieku, jako siedziba dla książąt legnickich. Od tego czasu przez kolejne lata przekazywany był z rąk do rąk. Od 1997 roku chocianowski pałac – bo o nim mowa – ma prywatnego właściciela, który zabytek chciałby sprzedać gminie Chocianów. Co na to burmistrz miasta?
Jest potężny i piękny. W środku znajdują się gotyckie pozostałości, mnóstwo korytarzy i pomieszczeń, które kryją w sobie historię trzech wieków. Podczas II wojny światowej chocianowski pałac został jednak znacząco uszkodzony i mimo remontów dziś popada w coraz większą ruinę.
– Niestety na moment obecny nie jest własnością gminy. Jako burmistrz zastanawiam się, czy zasadnym byłoby odzyskanie tego pałacu w majątek gminy – mówi Tomasz Kulczyński, burmistrz Chocianowa.
Od 1997 roku zabytek ma prywatnych właścicieli, którzy pałac chcieliby teraz sprzedać.
– Prowadzimy rozmowy właśnie z jedną z pań, która jest po części właścicielką tego obiektu i całego zespołu pałacowego. Jak to się dalej potoczy, zobaczymy. Jest wiele rozwiązań prawnych i pomysłów na to, jak ewentualnie można by ten obiekt zagospodarować – informuje Kulczyński.
– Na taki obiekt pomysłów na pewno byłoby wiele. Można by było pomyśleć o przeniesieniu tutaj urzędu, może zrobieniu jakiegoś muzeum. Mógłby służyć jako pałac ślubów. To jeden z najpiękniejszych obiektów w naszym regionie – jeśli nie najpiękniejszy – i szkoda by było, żeby niszczał dalej – dodaje Piotr Wandycz, radny rady miasta i gminy Chocianów.
By zabytek mógł w pełni służyć mieszkańcom, musiałby zostać kompleksowo wyremontowany. To wiąże się z ogromnymi kosztami sięgającymi milionów. Burmistrz Chocianowa Tomasz Kulczyński, choć widzi potencjał w pałacu, nie zamierza podejmować pochopnych decyzji i zapowiada, że oficjalnie zapyta mieszkańców o zdanie w sprawie pałacu.
Fot. Agnieszka Jankowska
ze zniszczeniami wojennymi nie do końca tak – pałac był cały , a dopiero dzicz ze wschodu dokonała spustoszenia – meble fornirowane palono w piecach ( zamiast badziewia przywiezionego ze sobą). Chodząc do szkoły niejednokrotnie po lekcjach byliśmy w pałacu – dało się nawet wejść na wieżę okrągłymi, drewnianymi schodami. Ale jak poleciał dach to zaczęło się podupadanie wnętrz. Błąd był taki ,że obiekt nigdy nie był pilnowany.