„Wiele serc, wspólna Polska” – pod takim hasłem odbyła się druga Ogólnopolska Konwencja Ruchu Samorządowego Bezpartyjni. Przedstawiciele poszczególnych regionów z całej Polski przyjechali do Warszawy, by wspólnie powiedzieć „nie” partiom politycznym, które ingerują w sprawy samorządu.
Do Warszawy przyjechali dziś przedstawiciele 11 województw z całej Polski. Łącznie ponad 500 samorządowców. Wszystkim towarzyszył jeden cel – obrona polskiej samorządności.
– Taki ruch jak nasz daje swobodę. Daje możliwość budowania własnej tożsamości, własnego regionu, własnej gminy. My się składamy z wielu fundacji, stowarzyszeń. Każdy w swoim regionie sam się rządzi. I to jest ten plus, to nas odróżnia od partii politycznych. My swoich kandydatów ogłaszamy w naszych gminach, a nie jak tak jak partie polityczne kandydatów ogłaszają w Warszawie – komentuje Patryk Hałaczkiewicz, koordynator Ruchu Samorządowego Bezpartyjni.
Bezpartyjni Samorządowcy to według najnowszych sondaży IBRIS największa konkurencja w wyborach do sejmików wojewódzkich dla obecnie rządzących partii politycznych. Po wielu latach beztroskiej dominacji powstała realna alternatywa dla Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej. Bezpartyjni rosną w siłę, z którą partie polityczne muszą się liczyć.
– My patrzymy racjonalnie na politykę. Jako samorządowcy jesteśmy w stanie porozumiewać się ponad podziałami. Partie polityczne nie są w stanie tego zrobić i coraz więcej osób to zauważa – dodaje Hałaczkiewicz.
– Kiedy postanowiliśmy budować Ruch Samorządowy Bezpartyjni zgłaszali się do nas różni eksperci. Eksperci, którzy doradzali partiom zwyciężającym w wyborach. Eksperci, jak się okazało, od nauki kłamstwa i intrygi. Ja się nie godzę na prowadzenie takiej polityki – mówił z mównicy prezydent Lubina Robert Raczyński, który uczestniczył w konwencie.
Komitety lokalne, nie powiązane z partiami politycznymi od dawna wygrywają wybory w gminach i mniejszych miastach. Teraz samorządowcy chcą pójść dalej – działać w sejmikach wojewódzkich i dużych miastach. Dlaczego?
– Jeśli nie będziemy uczestniczyli w składzie tych sejmików, to tak naprawdę nie będziemy mieli pieniędzy na rozwój naszych miast. W związku z tym musieliśmy niejako porzucić naszą aktywność miejską na rzecz aktywności regionalnej. Mamy nadzieję, że ta aktywność przyniesie skutek taki, że będziemy mieć własnych radnych wojewódzkich i ci radni będą pracować na nasze miasta i gminy – podkreślał prezydent Lubina, Robert Raczyński.
– Dziś województwo jest polityczne i partyjne, jest w jakimś sensie odzwierciedleniem tego, co dzieje się w polskim parlamencie, a jak wiemy tam nie dzieje się najlepiej. Czym więcej ludzi myślących lokalnych będzie w województwie, tym większa szansa, że będą tam załatwiane sprawy najważniejsze dla mieszkańców – mówił z kolei prezydent Szczecina, Piotr Krzystek.
Choć każdy z samorządów zmaga się z innymi problemami, spotkania pozwalają na wymianę wniosków i doświadczeń.
– To integracja ludzi, którzy nie są skupieni w partiach politycznych. My potrzebujemy takiej wymiany poglądów, doświadczeń z lat poprzednich i szukania pomysłów na przyszłość. Tak, by tę wiedzę przekazać mieszkańcom formalnie, kiedy kampania wyborcza oficjalnie się rozpocznie – mówił były prezydent Warszawy, Wojciech Kozak.
Ruch Samorządowy Bezpartyjni to projekt, który ma zjednoczyć samorządowców w całej Polsce. Samorządowcy zgodnie przyznają, że nie ma ich zgody na to, by o tym co się dzieję w ich miastach, decydowano w Warszawie.
– Samorządy to takie miejsce, gdzie ludzie sami chcą rozwiązywać swoje problemy, nie chcą żeby ktoś z Warszawy, dyktował im jak mają żyć. Tak naprawdę szkoła, czy droga, nie jest ani prawicowa ani lewicowa, nie podlega tym kłótniom, które są w Warszawie, więc mieszkańcy chcą sami mieć prawo decydować o tym, jak będzie funkcjonowała ich mała ojczyzna – komentował prezydent Zielonej Góry, Janusz Kubicki.
Dziś bezpartyjni to nie tylko samorządowcy. To także przedsiębiorcy. Wśród nich, m.in. Dariusz Grabowski, który z mównicy apelował o przyłączenie się do Ruchu Bezpartyjnych.