RADWANICE. Rodzice oskarżeni o śmierć noworodka (WIDEO)

katarzynabDo pięciu lat więzienia grozi Katarzynie B. i jej mężowi w sprawie dotyczącej śmierci ich nowo narodzonego dziecka. Kobieta odpowie przed sądem za nieudzielenie pomocy maleństwu tuż po urodzeniu, a jej mąż za poplecznictwo, czyli pomoc w uniknięciu przez żonę odpowiedzialności karnej oraz zbezczeszczenie zwłok. Na razie, sąd przedłużył im areszt tymczasowy do 8 stycznia 2017 roku.

Głogowska prokuratura zakończyła postępowanie przeciwko Katarzynie B. i jej mężowi Krystianowi B. z Radwanic, powiat polkowicki, w sprawie śmierci ich nowo narodzonego dziecka.

– Katarzyna B. została oskarżona o to, że nie udzieliła pomocy noworodkowi, jako osoba do tego zobowiązana, nie wezwała pogotowia w momencie rozpoczęcia akcji porodowej, a potem nie rozpoczęła żadnych czynności ratunkowych, Krystian B. ma zarzuty poplecznictwa, czyli przestępstwa polegającego na tym, że podjął działania zmierzające do tego, by jego żona uniknęła odpowiedzialności karnej w ten sposób, że zwłoki noworodka znajdujące się w kotłowni poddał procesowi spalania, czym dopuścił się przestępstwa zbezczeszczenia zwłok – powiedziała nam Barbara Izbiańska z Prokuratury Rejonowej w Głogowie.

Jedną z wersji przyjętych przez prokuraturę była właśnie ta, że ciało noworodka zostało spalone w kotłowni przez męża kobiety. W toku postępowania prokurator uzyskał kilka opinii, m.in. z zakresu pożarnictwa oraz z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu.

izbianska2– Z opinii biegłego z zakresu pożarnictwa wynika, że piec, w którym zabezpieczono dowody, jak się okazało, były to kości noworodka, może uzyskiwać temperaturę, która umożliwia kremację zwłok – dodaje Barbara Izbiańska (na zdj.). – Dla kremacji zwłok potrzebna jest temperatura od 700 do 900 stopni. Ten piec, przy użytym opale, a było to drewno sosnowe, może uzyskać taką temperaturę. Czas kremacji, jeśli chodzi o dziecko to około 40 minut. Zabezpieczono z tego pieca materiał – popiół, także z komina oraz z kosza na śmieci znajdującego się obok domu. Znaleziono w tym materiale szczątki ludzkie. Według opinii biegłych z zakresu antropologii, są to kości noworodka, w pełni rozwiniętego płodu. Na podstawie wszystkich zebranych opinii prokurator sporządził akt oskarżenia.

Katarzyna B. przyznała się do zarzucanego jej czynu. Jej mąż nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Nie udało się jednak ustalić, czy dziecko urodziło się żywe.

– Kobieta wyjaśniła, że doszło do akcji porodowej, poród odbył się na stojąco, dziecko upadło na podłoże – dodaje Barbara Izbiańska. – Ona w zasadzie nie zaglądała do dziecka. Dopiero po jakimś czasie zobaczyła, że dziecko leży, nie daje oznak życia. Zawinęła je w kocyk i wyniosła do kotłowni, w okolice pieca. Nie potrafiła wyjaśnić, co potem stało się z noworodkiem. W toku postępowania wyjaśniała tylko, że czuła ruchy dziecka, praktycznie do porodu.

Przypomnijmy, sprawa wyszła na jaw w połowie lipca po interwencji pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radwanicach, którzy otrzymali zgłoszenie od jednego z mieszkańców wsi.

– Z informacji wynikało, że kobieta od kilku dni nie wychodzi z domu – mówiła wtedy Ewelina Maruchniak, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radwanicach. – Naszym celem było sprawdzenie, czy nie ma jakieś zagrożenia dla tej pani.

Pracownicy GOPS-u mieli problem z wejściem do mieszkania Katarzyny B. Udało się to dopiero w asyście policji. W efekcie Katarzyna B. została zatrzymana i okrutna prawda ujrzała światło dzienne.

Oboje oskarżeni są poczytalni. Za popełnione przestępstwa grozi im do 5 lat więzienia. Na razie, sąd przedłużył im areszt tymczasowy do 8 stycznia 2017 roku.

Zobacz także: 

UR/FOT. UR

Dodaj komentarz